W Gliwicach odbył się pogrzeb jezuity o. Janusza Cechowego. Żegnały go tłumy, wspominali współbracia.
Kościół Matki Bożej Kochawińskiej wypełnił się całkowicie, dla wielu osób brakło miejsca w ławkach. Na pogrzeb o. Janusza Cechowego SJ przyjechali jego znajomi z różnych stron Polski, od Pomorza po południe. Byli jego najbliżsi - mama, siostra i brat oraz współbracia z wielu placówek jezuickich, rodzina i przyjaciele. Parafianie oraz ci, którzy korzystali z jego wsparcia duchowego, którego do końca nie szczędził tym, którzy o nie prosili.
Prowincjał jezuitów o. Jakub Kołacz SJ, który przewodniczył Mszy św., przypomniał, że o. Janusz Cechowy od prawie 10 lat zmagał się z chorobą nowotworową. - W tej walce był pogodzony z tym, co musiał przeżywać i potrafił być wdzięczny Panu Bogu za każdy rok, za każdy dzień życia na ziemi. Gromadzimy się tutaj, by - idąc za jego przykładem - pomodlić się z wdzięcznością za jego życie. I za to, czego Pan Bóg udzielił nam przez jego ręce - powiedział.
Ojciec Janusz Cechowy zmarł 30 grudnia, miał 55 lat. Mira Fiutak /Foto GośćOjciec Cechowy pochodził z Gliwic. Tutaj też od grudnia 2014 r. pracował i leczył się. Do końca pomagał w duszpasterstwie, na ile pozwalała mu choroba. Miejscami jego posługi były też Czechowice-Dziedzice, Nowy Sącz, Opole, Wrocław, a także Kraków i Indura k. Grodna na Białorusi.
W homilii zmarłego jezuitę wspominał o. Paweł Pasierbek SJ, jego wieloletni przyjaciel. - W tym roku obchodzilibyśmy 25-lecie kapłaństwa. Mieliśmy się spotkać w Rzymie, było już ustalone miejsce, ale spotkamy się gdzieś indziej… - powiedział. Wspominał jego dzieciństwo, pasję piłkarską, a także losy rodziny, która do Gliwic przyjechała ze Wschodu, gdzie musiała opuścić swoje dotychczasowe życie.
Całość homilii o. Pawła Pasierbka SJ:
Często razem głosili rekolekcje. - Kiedy wracaliśmy do domu, to za Januszem zawsze ktoś przyjeżdżał, ktoś chciał porozmawiać, ktoś telefonował, pisał. Rzesze ludzi w ten sposób kontaktowały się z nim. Bo Janusz był człowiekiem ogromnego, kochającego i prostego serca. Nie kombinował, nie wydziwiał. Miał serce, które umiało słuchać, współczuć, które nigdy nie oceniało i zawsze potrafiło powiedzieć dobre słowo - mówił o zmarłym przyjacielu.