Prowizorka ma naprawdę długie życie. Niby robimy coś na pół gwizdka z założeniem, że to tylko tak na chwilę, na momencik, że jak tylko sprawy się ułożą, to się za to weźmiemy i zrobimy tak jak należy.
Prowizorka ma naprawdę długie życie. Niby robimy coś na pół gwizdka z założeniem, że to tylko tak na chwilę, na momencik, że jak tylko sprawy się ułożą, to się za to weźmiemy i zrobimy tak jak należy. I co? I mijają lata, a prowizorka jak stała, tak stoi. Już jej nawet nie zauważamy, już się do niej przyzwyczailiśmy, już nas oswoiła. A przecież na początku, plany były zupełnie inne... Wspominam tutaj o tej niezwykłej trwałości półśrodków i naszej zgodzie na bylejakość nieprzypadkowo – wszystkiemu winien oczywiście nasz dzisiejszy patron. A właściwie to jego poprzednicy na Stolicy Piotrowej. Bo to oni, jak na przykład papież Klemens V, wcześniejszy arcybiskup Bordeaux, zamiast rozwiązać zaistniały w Państwie Kościelnym problem, poszli na łatwiznę i w roku 1309 przenieśli swoją siedzibę do Awinionu we Francji. Początkowo ten pomysł był nawet dobry – Awinion w tamtym czasie był dużo bezpieczniejszym miejscem od Rzymu i południa Włoch, które wstrząsane były antyfeudalnymi zamieszkami. Jednak cena tego świętego spokoju okazała się po latach dość wysoka. I Klemens V, i każdy jego kolejny następca, stali się całkowicie zależni od władców Francji, a opustoszały Rzym z roku na rok był coraz bardziej wymownym znakiem upadku Kościoła. Zmianę miał przynieść dopiero on - dzisiejszy patron - francuski możnowładca, który wybrał habit benedyktyński zamiast świeckiej władzy. Był świetnie wykształcony i ustosunkowany na papieskim dworze, nic więc dziwnego, że 28 września 1362 roku został w Awinionie wybrany na następcę św. Piotra. Jako zwierzchnik Kościoła postawił sobie dwa wielkie cele: urządzić krucjatę przeciwko Turkom i zawrzeć unię z Kościołem Wschodnim. I doprawdy mocno się trudził, by oba te cele osiągnąć i przez to zapisać się w historii. Jakże byłby więc zaskoczony, że swoje wyniesienie do chwały ołtarzy i życzliwą pamięć potomnych zawdzięczał będzie temu, co z jego perspektywy znaczyło dużo mniej. Oto pod wpływem dwóch świętych kobiet - Katarzyny Sieneńskiej i Brygidy, która miała nawet w imieniu Chrystusa grozić papieżowi rychłą śmiercią, jeśli tego nie uczyni – przeniósł dwór papieski na powrót do Rzymu. Miało to miejsce 16 października 1367 roku i wywołało falę oburzenia, tak francuskich kardynałów, jak i włoskich arystokratów. Owo przerwanie trwającej 58 lat prowizorki, nazywanej po prostu „niewolą awiniońską”, doprowadziło oczywiście do rozruchów i wygnania papieża z Wiecznego Miasta, ale... no właśnie. Choć nasz dzisiejszy patron, człowiek żyjący w odróżnieniu od swego dworu skromnie i pobożnie, wrócił do Awinionu, to dla wszystkich stało się jasne, że powrót papieży do Rzymu na stałe, to tylko kwestia czasu. Dokonał go następca dzisiejszego patrona, papież Grzegorz XI, w roku 1377, to jest siedem lat po śmierci kogo? Dzisiejszego patrona, bł. Urbana V, który miał odwagę powiedzieć „stop!” prowizorce.