- Słabość jest tym momentem spotkania, w którym człowiek potrzebuje Boga jako Boga, a nie motywacji do rozwoju, do tego, żeby pokazał mi jak pomnażać moje talenty - mówił o. Grzegorz Kramer w cieszyńskiej Café Muzeum.
- Wcielenie Pana Boga, które świętujemy każdego dnia od dwóch tysięcy lat; to, że Bóg jest człowiekiem, że jest wśród nas, pokazuje nam perspektywę, w której Bóg postanowił - jak pokazuje św. Paweł w Liście do Filipian - być słabym. To jest paradoks, że my prosimy Boga o siłę, a Bóg daje taką odpowiedź: ja się staję słabym, rezygnuję z mojej siły - mówił jezuita. - Bo Ewangelia nie jest skierowana do ludzi jako taki super program duchowo-biznesowy - wtedy wracamy do Starego Testamentu: jak ci jest dobrze, to znaczy, że Bóg ci błogosławi, a jak źle, to że coś schrzaniłeś. Chrześcijaństwo nam pokazuje całkiem inną drogę - bo On przyszedł do słabych i do tych, którzy się źle mają. Oczywiście On nie przyszedł po to, żeby nas utwierdzać w naszej biedzie. On pokazuje też w Ewangelii, że życie nie polega na cierpieniu, że Bóg nie jest źródłem cierpienia, bo gdyby był, to cierpienie byłoby szczytem wszystkiego, do czego dąży chrześcijanin.
Jak tłumaczył o. Kramer, Bóg motywuje nas do tego, żeby z cierpienia wychodzić, ale przez Jezusa pokazuje, że pozbycie się cierpienia wcale nie musi być naszym życiowym celem: - Ewangelia jest skierowana do ludzi słabych, ale jest też rozwojowa. Ewangelia chce, żebyśmy byli ludźmi, którzy idą drogą słabości, ale po to, żeby się rozwijać, żeby nie tracić swojej godności.
- Świat bardzo często podkreśla wartość ludzi mocnych, bogatych, zdrowych i zaradnych. My nie możemy być tylko i wyłącznie kalką tego świata, ale mamy patrzeć na Jezusa, który rezygnuje ze swojego Bóstwa, ze swojej siły. Słabość jest tym momentem spotkania, w którym człowiek potrzebuje Boga jako Boga, a nie motywacji do rozwoju, do tego, żeby pokazał mi, jak pomnażać moje talenty.
Rekolekcjonista zauważył, że w codzienności często mocniej podkreślamy, że Jezus jest Przyjacielem niż fakt, że jest Zbawicielem: - Zrobiliśmy z Niego kumpla, "psiapsiółkę", która stoi obok. Tylko że my potrzebujemy Zbawiciela, Tego, który przychodzi w momencie kiedy leżę na ziemi, Tego, który mnie z tej ziemi podnosi. Przyjaciel niekiedy ucieka, bo go to przerasta. Zbawiciel jest tym, który ma siłę, żeby zmierzyć się z moim cierpieniem i żeby być obok.
O. Kramer nawiązał także do pojęcia "Kościoła wojującego": - Wielu rozumie to pojęcie jako walkę z tym, który się z nami nie zgadza. Każdy może znaleźć sobie wroga - zobaczcie, że bardzo często wyciągamy krzyż, żeby zrobić z niego sztandar, który jest "przeciwko", żeby krzyż stał się zwycięstwem nad człowiekiem, który w mojej percepcji jest zły. Tymczasem krzyż jest zwycięstwem nad złym duchem, nie nad człowiekiem - i my bardzo często o tym zapominamy. Człowiek nie jest moim wrogiem. Prawdziwa walka Kościoła wyraża się w umieraniu starego człowieka w każdym z nas. Co to jest umieranie starego człowieka? Pójście drogą słabości, nie walki, nie tego, żeby wziąć krzyż, Jego sztandar przeciwko drugiemu.