Aktywiści z grupy Extinction Rebellion (XR) rozpoczęli w poniedziałek rano blokadę jednego z głównych rond w centrum Berlina wokół Kolumny Zwycięstwa (Siegessaeule) w parku Tiergarten. Działacze domagają się od rządu zdecydowanych działań na rzecz ochrony klimatu.
Blokada rozpoczęła się wcześnie rano, przed szczytowym natężeniem ruchu. Policja i berlińskie przedsiębiorstwo transportu publicznego (BVV) informowały o utrudnieniach i zalecały objazdy.
W akcji bierze udział około tysiąca osób. Na późniejsze godziny jest tam zaplanowane przemówienie aktywistki transportującej migrantów z Morza Śródziemnego do Europy Caroli Rackete. Po południu natomiast przy Placu Poczdamskim, gdzie znajdują się liczne biurowce, ma odbyć się wiec. Z informacji podawanych przez XR wynika, że "klimatyczni zadymiarze", jak określa grupę berliński tabloid "BZ", oszczędzą metro i kolej miejską. Istnieją jednak obawy, że będą próbowali blokować lotniska.
"Przeszkadzamy, bo nie widzimy innej możliwości wymuszenia przeprowadzenia głębokiej i powszechnej zmiany, która zapobiegłaby zmianom klimatu. Polityka klimatyczna rządu poniosła fiasko: lasy płoną, podnosi się poziom oceanów, dzikie zwierzęta masowo wymierają. Ludzkości grozi zagłada" - tłumaczyła poniedziałkową blokadę w Berlinie Eva Escosa-Jung, jedna z działaczek grupy.
"Ludzie widzą, że demonstracje nie wystarczą i należy sięgnąć po poważniejsze środki" - mówiła w niedzielę PAP Annemarie Botzki, rzeczniczka aktywistów w RFN, którzy uważają, że zmiany klimatyczne doprowadzą do masowego wymierania gatunków.
"Rząd musi działać natychmiast, żeby powstrzymać wymieranie i do 2025 roku osiągnąć zerowe emisje CO2 netto. Rząd powinien ogłosić klimatyczny stan wyjątkowy i zwołać zgromadzenie obywatelskie, które opracuje konkretne działania mające przeciwdziałać katastrofie klimatycznej" - podsumowała postulaty XR rzeczniczka.
Dotychczasowe akcje Extinction Rebellion w Niemczech przebiegały pokojowo. Funkcjonariusze policji nie wykluczają jednak, że do protestów mogą się przyłączyć też inne grupy.
Odpowiedzialny za sprawy wewnętrzne w landowym rządzie Berlina Andreas Geisel z SPD oznajmił w poniedziałek, że niezgłoszoną w żadnym urzędzie akcję XR można traktować jako spontaniczną demonstrację, co jest dopuszczalne przez prawo. Ostrzegł jednocześnie, że policja jest gotowa do zdecydowanych działań, gdyby miało dojść do aktów przemocy lub zagrożona byłaby infrastruktura krytyczna, jak np. lotniska.
Szef Urzędu Kanclerskiego Helge Braun uważa z kolei demonstrowanie na rzecz ochrony klimatu za rzecz całkowicie zrozumiałą. Niedopuszczalne jest jednak - jego zdaniem - powodowanie niebezpiecznego chaosu w ruchu drogowym.
Szef liberalnej partii FDP, która w Bundestagu zasiada w ławach opozycji, Christian Lindner zwraca uwagę, że ekstremalne żądania grupy są de facto kwestionowaniem demokracji, podobnie jak sposób jej działania.
W odróżnieniu od ruchu Fridays for Future założonego przez 16-letnią Szwedkę Gretę Thunberg, aktywiści Extinction Rebellion, jak sami przyznają, są gotowi do łamania prawa, by zwrócić na siebie uwagę. Argumentują przy tym, że procesy parlamentarne ostatnich 30 lat nie doprowadziły do podjęcia działań koniecznych dla ochrony klimatu.
Berliński socjolog Dieter Rucht uważa, że nie należy przeceniać wpływów XR. "Jest to mocno rozdmuchane. Przerost formy nad treścią" - mówi agencji dpa naukowiec z Instytutu Badań nad Ruchami Społecznymi i Protestu (ipb).
Zwraca uwagę, że wywodząca się z Wielkiej Brytanii organizacja działa na zasadzie franczyzy: wystarczy kilka kliknięć na stronie internetowej, żeby założyć filię. "W ten sposób XR tworzy wrażenie, że jest reprezentowana w wielu miejscach na całej kuli ziemskiej. Jest to jednak w gruncie rzeczy reprezentacja wirtualna" - ocenia ekspert.
Na wydarzenia w niemieckiej stolicy, zaplanowane przez XR do 13 października, zarejestrowało się przez media społecznościowe około 6 tys. osób.