Chrystus zmartwychwstał! Pokonał śmierć tak, jak zapowiedział! Otworzył dla nas niebo! Alleluja! Czy to nie jest najlepsza z informacji? Jest. Ale nas nie porywa. Dlaczego? Może dlatego, że robimy dokładnie to, co dzisiejszy patron, św. Kleofas, jeden z 72 uczniów Pana.
Chrystus zmartwychwstał! Pokonał śmierć tak, jak zapowiedział! Otworzył dla nas niebo! Alleluja! Czy to nie jest najlepsza z informacji? Jest. Ale nas nie porywa. Dlaczego? Może dlatego, że robimy dokładnie to, co dzisiejszy patron, św. Kleofas, jeden z 72 uczniów Pana. Na wieść o Dobrej Nowinie uciekamy do Emaus, czyli do naszego bezpiecznego schronienia. Do strefy komfortu, w której będziemy mogli do woli rozpamiętywać utracone nadzieje. No bo w końcu Kleofas idąc za Jezusem spodziewał się czegoś innego niż krzyż, niż trud, niż ofiara. A do tego jest niedzielny poranek po haniebnym straceniu Mistrza, a do miejsca, gdzie zebrani są Apostołowie i uczniowie, przybiegają kobiety i napędzają wszystkim niezłego stracha. Oto w grobie nie ma podobno ciała Nauczyciela, są za to aniołowie, którzy zapewniają, iż On żyje. Niektórzy z zebranych zbierają się nawet na odwagę i idą to sprawdzić osobiście, ale nie on, nie Kleofas. On czuje tutaj podstęp, Rzymian albo Wysokiej Rady. Zresztą powracający od grobu uczniowie potwierdzają, że kobiety mówią od rzeczy – nikt z nich nie widział na oczy żywego Zbawiciela. W tej sytuacji jedyne, co można zrobić, to uciekać. Kleofas wraz z drugim uczniem opuszczają więc Jerozolimę i udają się do rodzinnego Emaus. To tylko 11 km, 2 godziny drogi pieszo i znowu wszystko będzie po staremu, czyli tak, jak było zanim poznali Jezusa. Ich oczy są tak bardzo utkwione w ziemi, w której razem z Mesjaszem pochowali swoje plany na przyszłość, że nawet nie widzą, jak On sam zaczyna im w owej drodze do domu towarzyszyć. Nawet gdy wprost ich pyta, co tak zajmuje ich myśli, nie rozpoznają go. Są szczelnie zamknięci w świecie swoich własnych iluzji, które Kleofas najkrócej zamyka słowami : „A myśmy się spodziewali...”. Ponieważ te słowa są tutaj najważniejsze, ponieważ w tych słowach obaj uczniowie są zamknięci niczym w klatce, więc Chrystus zaczyna im obu jeszcze raz wszystko tłumaczyć słowami. Ale nie są to już ich własne słowa, pełne żalu i bólu, tylko słowa Pisma. I tak mija im wspólnie droga do Emaus. Kleofas i ów drugi uczeń mają już dzięki Jezusowi inną wizję tego, co się rzeczywiście wydarzyło na Golgocie. Ale wiedza to za mało. Do zmiany kierunku życiowej wędrówki potrzeba jeszcze czegoś – osobistego rozpoznania kochającego Boga w Jezusie Chrystusie. Tutaj jednak konieczna jest wolna wola człowieka. Dopiero więc, gdy niejako przymuszony przez Kleofasa, Chrystus przyjmie zaproszenie pod jego dach i przełamie chleb w czasie wieczerzy, dopiero wówczas dzisiejszemu patronowi otworzą się oczy. A gdy się otworzą, Chrystus zniknie. Spytacie państwo dlaczego? By Kleofas pospiesznie wracając do Jerozolimy, mógł stać się świętym uczniem Pana. Tym, który jest nam dzisiaj w Kościele stawiany jako wzór. Czy wiecie skąd czerpiemy całą naszą wiedzę o dzisiejszym patronie? Z Ewangelii wg św. Łukasza. Z rozdziału 24, wers od 13 do 35.