Marszałek Senatu Stanisław Karczewski odwiedził dziś dzieci i ich opiekunów z Żytomierza i Kijowa, przebywających na kolonii polonijnej w Jubileuszowym Ośrodku Caritas w Bielsku-Białej-Lipniku.
Prawie setka dzieci i młodzieży z Ukrainy, mających polskie korzenie, przebywała na dwóch turnusach w bielskim Lipniku. Od 31 lipca do 13 sierpnia była to grupa 45 osób - głównie nastolatków z Kijowa, a od 15 do 28 sierpnia - wakacje spędzają tu dzieci w wieku od 7 do 11 lat - przede wszystkim z rzymskokatolickich parafii: św. Wacława w Żytomierzu i Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w Kijowie. Ale były też dzieci z innych Kościołów.
- Kolonie współfinansuje kancelaria Senatu RP, Caritas Polska, a w naszym mieście także Urząd Miasta Bielsko-Biała. My współorganizujemy ten czas naszym gościom - mówi Dawid Jeziorek z Caritas Bielsko-Żywieckiej. - Dzieci pochodzą z rodzin o polskich korzeniach, najczęściej są związane z parafiami, z którymi współpracuje Caritas. Większość dzieci mówi tylko po ukraińsku. Tutaj mają okazję, żeby przypomnieć sobie język przodków lub w ogóle zacząć się go uczyć. Senat RP jest opiekunem Polonii zagranicznej, stąd też dzisiejsza wizyta marszałka u nas.
Wraz ze Stanisławem Karczewskim dzieci odwiedzili: senator Andrzej Kamiński, ks. Robert Kurpios - dyrektor Bielsko-Żywieckiej Caritas i Szczepan Wojtasik, bielski radny.
Ks. Kurpios dziękował Kancelarii Senatu za pomoc w zorganizowaniu kolonii, a tym samym - umożliwieniu dzieciom kontaktu z językiem i kulturą polską.
Dzieci z Żytomierza i Kijowa spędzają w Lipniku dwutygodniowe wakacje.Marszałek Karczewski przypomniał, że kancelaria organizuje wypoczynek, naukę, obozy wakacyjne dla dzieci i młodzieży o polskich korzeniach nie tylko zza wschodniej granicy, ale i wielu części świata. - Niezwykle cenimy sobie tę formę ich kontaktu z Polską. Można powiedzieć, że to jest taka żywa lekcji polskości, języka polskiego, historii Polski, tradycji - mówił S. Karczewski. - Poznajecie tutaj piękne i wspaniałe miejsca Polski. Bardzo często młodzież mówi, że zakochuje się w Polsce i ta miłość trwa. Później jest kontynuowana - młodzi ludzie przyjeżdżają do nas wykorzystywać znajomość języka polskiego, uczą się na naszych uczelniach. Dlatego bardzo zachęcamy - mamy bardzo dużo dobrych uczelni, które stoją otworem, czekają na młodzież - również młodzież z Ukrainy.
Marszałek poprosił dzieci, by przekazały podziękowania i pozdrowienia swoim najbliższym, życzył, by nie zapominały o swoich polskich korzeniach i kultywowały polskie tradycje, naukę języka polskiego.
Dzieci zaprezentowały gościom polskie i ukraińskie piosenki, zatańczyły "Trojaka", podarowały im swoje upominki i także otrzymały prezenty - m.in. piłki do gier zespołowych.
Podczas dwutygodniowych kolonii dzieci zwiedziły Bielsko-Białą, korzystały z basenu, wyjeżdżały do Krakowa, Wadowic, Łagiewnik, były w górach. Codziennie uczestniczą w lekcjach języka polskiego, bawią się na boiskach przy ośrodku Caritas i pobliskim domu sióstr szkolnych de Notre Dame.
Od lewej: ks. Robert Kurpios, dyrektor bielsko-żywieckiej Caritas, marszałek Stanisław Karczewski i senator Andrzej Kamiński.Koordynatorką kolonii jest Iza Barcik - nauczycielka języków obcych w Zespole Szkół Samochodowych i Ogólnokształcących w Bielsku-Białej, a opiekunami - siostry nazaretanki: pochodząca z Ukrainy s. Olga Stanisławienko, pracująca w Żytomierzu, oraz s. Beata Sobczyk z domu zgromadzenia w Kijowie. Wspiera je dwóch dorosłych opiekunów: Rusłan z Kijowa i Igor z Żytomierza, którego dziadek był Polakiem spod Lwowa. Na co dzień pracują i posługują przy parafiach. Nie pierwszy też raz opiekują się dziećmi. Rozumieją język polski, wstydzą się jednak jeszcze swoich umiejętności, ale kiedy trzeba - np. w sklepach, na ulicy - pomagają dzieciom w porozumiewaniu się.
S. Olga mówi, że wrażeń i emocji jest tyle, że kiedy dzieci dzwonią do domów, potrafią opowiadać rodzicom nawet 1,5 godziny o tym, co się wydarzyło. - Wszystko je zachwyca. A co najbardziej? Zielone trawiaste boisko u sióstr de Notre Dame w Lipniku. Jak tylko zobaczyły trawę, od razu zaczęły się turlać, pytały, czy mogą chodzić po niej boso i… krzyczeć z radości - śmieje się s. Olga - Większość z nich mieszka w kijowskich blokowiskach, gdzie prawie nie ma zieleni.