Nie wiem jak państwu, ale mnie zdarza się czasem myśleć o Kościele, jako o monolicie. Jedna myśl, jedno działanie, jeden efekt.
Wystarczy jednak, że zmienię – na przykład wakacyjnie – perspektywę, że opuszczę swoją parafię, diecezję, a czasem i kraj, i już się okazuje, że tak zdefiniowana monolityczność jest jedynie mrzonką. Kościół jako monolit, w sensie czegoś, co stanowi jednolitą, zwartą i spójną całość? Tak, bo wszystkich łączy Duch Święty w Jezusie Chrystusie, który prowadzi do Boga Ojca. Jednak Kościół jako monolit, czyli jednolity, pradawny, kamienny blok, wznoszący się aż do nieba? To już niestety, a może na szczęście, nie jest prawda. I dzisiejsza uroczystość daje temu najpiękniejszy wyraz. Co więcej, ponieważ zakorzeniona jest u samych początków Kościoła, niezmiennie przez wieki przypomina nam tą samą prawdę - Kościół to żywi ludzie, a nie twierdza. Tak żywi, jak Piotr i Paweł. Ludzie z kompletnie różnym życiowym doświadczeniem. Z odmiennym oglądem różnych spraw. Z innym zapleczem intelektualnym, jak dzisiaj byśmy powiedzieli. Czy prosty, choć przedsiębiorczy rybak z Galilei, mógłby stanąć, ot tak sobie, ręka w rękę z oczytanym i wzorowym faryzeuszem z Tarsu? Nie, bo pochodzili z różnych światów. Nawet w sensie spełniania religijnych powinności Starego Przymierza, nie było by im po drodze. Jak więc się to stało, że te przeciwieństwa się spotkały? To jest właśnie największa i jedyna siła Kościoła – fundament, którym jest Jezus Chrystus, Syn Boży. Stojąc mocno na tym fundamencie zarówno Piotr, jak i Paweł, mogli stać się, jak dzisiaj mówimy, "filarami Kościoła". Nie jednym filarem, ale filarami. Różniącymi się od siebie, a jednak wspólnie tworzącymi podstawę, dla kolejnych członków żywego Ciała Chrystusa. Czy te różnice nie prowadziły czasem do konfliktów? A i owszem. Paweł miał odwagę upomnieć Piotra, gdy ten popadł w dwulicowość, w związku z presją otoczenia, jak czytamy o tym w Liście do Galatów, w 2 rozdziale, od 11 wersu. Nie możesz czynić najpierw jednego, a następnie czegoś zupełnie innego i utrzymywać, że nic się nie stało. Ale ten sam Paweł nie podważał nigdy pierwszeństwa Piotra w Kościele. Nie podważał, bo obu łączyła ta sama jedna myśl, jedno posłannictwo, jeden Bóg. A to, że zrodziły się z niej odrębne działania? To nie było żadną przeszkodą, tak długo, jak długo owoce obu tych dróg - efekty działań, jak byśmy dzisiaj powiedzieli - były takie same: większa Boża chwała i jedność Kościoła. I to pomimo różnorodności. Ostatecznym złączeniem dróg św. Apostołów Piotra i Pawła była ich śmierć. Pamiętacie państwo jaka? Święty Piotr zginął na krzyżu za panowania cesarza Nerona, ok. 64 roku. Św. Paweł został natomiast ścięty mieczem jako obywatel rzymski, mniej więcej 3 lata później.