Wielki Piątek, to nie tylko historia wielkiej Ofiary Jezusa, zbudowanej z miłości, cierpienia, z pokornej, zbawczej uległości wobec okrucieństwa i przemocy.
To również historia tych, którzy na wiele sposobów przemocy w swoim życiu doświadczyli; których wiara została głęboko skrzywdzona.
Napięcie było w nim odkąd pamięta. Gdy wchodził między ludzi, taksował ich podejrzliwym wzrokiem – czujny na każdy przejaw nieakceptacji, odrzucenia. Żył w przekonaniu, że sprawiedliwe traktowanie i pomoc po prostu mu się nie należą. Nie zabiegał o nie; raczej starał się profilaktycznie zabezpieczyć przed skutkami ich braku. Nic dziwnego, że Boga traktował z dużą dozą nieufności. W końcu jak ktoś tak potężny mógłby postępować sprawiedliwie? Jak mógłby nie skrzywdzić? O kim mowa? O zwykłym człowieku – takim, jak wielu z nas. Często nie zdajemy sobie sprawy w jak znacznym stopniu jesteśmy ofiarami rozmaitych form przemocy. Nie chodzi przy tym wyłącznie o przemoc fizyczną, choć ta prawie zawsze jest uszkadzająca. Problem bowiem w tym, że w niemniejszym, a czasami nawet w większym stopniu krzywdzi nas przemoc psychiczna – zwłaszcza ta, której doświadczamy ze strony najbliższych. Niszczycielski komunikat, który niesie z sobą wszelka forma przemocy wtłacza w nas przekonanie, że nie możemy zaufać naszym najbliższym – że prędzej czy później nieuchronnie padniemy ofiarą ich agresji. Jakie ma to konsekwencje? Dla naszego dorosłego życia – ogromne. Jeśli jako dzieci byliśmy wielokrotnie krzywdzeni – jeśli werbalnie lub fizycznie znęcano się nad nami, bądź też regularnie obserwowaliśmy takie postępowanie w stosunku do innych (na przykład w szkole, w domu, w środowisku ważnych dla nas relacji) – wspomnienia z tamtego czasu najprawdopodobniej pozostawią w nas swój ślad. Brak pomocy ze strony osób trzecich, ich bezradność, a także przyzwolenie na przemoc zakonserwowane w postawie obojętności pomnożą tylko nasz ból, który przenosić będziemy na nasze dorosłe relacje – zarówno te z ludźmi, jak i te z Bogiem. Z doświadczenia takich krzywd rodzi się nieufność względem ludzi, nadmiarowa czujność i podejrzliwość w stosunku do tych, którzy mogliby nas zranić. Trudniej nam wówczas nawiązywać głębokie więzi, trwałe relacje przyjaźni, trudniej przyjmować pomoc od innych, a dowody sympatii i życzliwości traktujemy podejrzliwie, wietrząc w nich pułapkę, podstęp i potencjalne źródło zagrożenia. Podobnie ma się sprawa z naszym stosunkiem do Boga. Ludzka przemoc owocuje w nas nie tylko krzywdą psycho-fizyczną; rodzi także krzywdę duchową – wiarę skrzywdzoną. Ta z kolei odzywa się w nas rozmaitymi formami niemocy. Nie możemy na przykład przełamać w sobie nieufności i w pełni otworzyć się na Jego miłość. Gdzieś w tle pozostaje blokada, niezdolność do przeżywania Boga jako czułego, kochającego i pełnego troski, a często nawet rodzi się lęk przed tego rodzaju uczuciami. Z jednej strony trawi nas tęsknota za Jego bliskością, z drugiej natomiast – obawa, że On także może nas wykorzystać, uszkodzić, zranić; że coś względem nas knuje. W efekcie często próbujemy wystawiać Boga na próbę. Sprawdzamy, czy rzeczywiście nas kocha, próbujemy manipulować Nim i wywierać na jego wszechmocy emocjonalną presję – trochę tak, jak zbuntowana żona, która sprawdza, czy małżonek będzie pamiętał o zbliżającej się rocznicy, lub obrażony mąż, który testuje, na ile jego druga połówka faktycznie liczy się z jego potrzebami. Niestety, skrzywdzona wiara nie potrafi tak po prostu uwolnić się od swojej krzywdy. Zasila ją bowiem ciągle dopływ rozgoryczenia, skłonność do przechowywania urazy, nadwrażliwość na takie zachowania innych, które potencjalnie kryją w sobie jakiś ślad niesprawiedliwości, obłudy, nieszczerości. Skrzywdzona wiara doszukuje się tego nie tylko w postawie innych ludzi, ale także w miłości samego Boga. Dlatego właśnie często wymaga głębokiego uzdrowienia. Jaki płynie z tego komunikat dla nas? Oczywiście, z pewnością taki, że uzdrowienie w Bogu jest możliwe. Jezus, który w Wielki Piątek rozciąga na krzyżu swe ramiona, obejmuje nimi także nasza krzywdę. Trzeba jednak pamiętać, że Jego miłość to także wezwanie do odpowiedzialności za tych, których nam powierzył. Dlatego chroń swoje dziecko przed przemocą i nie usprawiedliwiaj krzywdy mu zadanej. Czasami bowiem w jednej chwili można zburzyć to, co buduje się latami, a skutki zadanych cierpień żyją później w ludzkim sercu przez bardzo długi czas.