Brytyjska Izba Gmin odrzuciła w środę wieczorem osiem propozycji w orientacyjnym głosowaniu nad alternatywnymi scenariuszami ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Żadna z propozycji nie uzyskała większości głosów.
Posłowie głosowali nad ośmioma propozycjami: doprowadzeniem do bezumownego brexitu w terminie 12 kwietnia; członkostwem we wspólnym rynku i unii celnej UE lub jedynie we wspólnym rynku bez unii celnej UE; pozostaniem jedynie w unii celnej UE; przyjęciem alternatywnego planu opozycyjnej Partii Pracy; całkowitym wycofaniem się z procesu wyjścia z UE, jeśli do dnia poprzedzającego termin brexitu nie zostanie przegłosowany alternatywny plan; organizacją referendum ratyfikacyjnego dla ostatecznej decyzji ws. brexitu (niezależnie od tego, jaka to będzie decyzja) oraz próbą wynegocjowania okresu przejściowego nawet w razie odrzucenia umowy wyjścia z UE.
Wszystkie zostały jednak odrzucone przez parlamentarzystów, co jedynie podkreśliło skalę podziałów w parlamencie ws. opuszczenia Wspólnoty.
Najbliżej uzyskania poparcia była zgłoszona przez pro-europejskiego posła Partii Konserwatywnej Kena Clarke'a propozycja, sugerująca wypracowanie w przyszłości unii celnej pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską (porażka ośmioma głosami, 264 - 272).
Na istotne poparcie mogła także liczyć sugestia zapisania obowiązku przeprowadzenia referendum ratyfikacyjnego dla jakiegokolwiek porozumienia, która przegrała jedynie 27 głosami (268 - 295). Komentatorzy zwrócili uwagę, że przypadkowo wynik odzwierciedlił rezultat referendum ws. brexitu z 2016 roku: 52 proc. było posłów przeciw, a 48 proc. - za.
Zwolennicy obu tych opcji zwracali jednak uwagę, że otrzymały one więcej głosów niż proponowana przez premier Theresę May umowa ws. warunków wyjścia z Unii Europejskiej, za którą podczas ostatniego głosowania w połowie marca br. w parlamencie opowiedziało się tylko 242 posłów (391 przeciwko).
Nawet w przypadku uzyskania większości wynik głosowania nie byłby wiążący prawnie dla rządu Theresy May, a jedynie stanowił instrukcję polityczną ze strony Izby Gmin.
Sir Oliver Letwin, którego inicjatywa doprowadziła do środowych orientacyjnych głosowań, wezwał jednak posłów do powtórzenia procedury w poniedziałek w celu próby znalezienia rozwiązania, które mogłoby liczyć na głosy większości parlamentarzystów, licząc m.in. na zmiany stanowiska niektórych z ugrupowań.
Sugestia zapisania konieczności organizacji referendum przegrała m.in. przez to, że 27 posłów tego ugrupowania zagłosowało - wbrew linii partyjnej - przeciwko tej propozycji, a kolejnych 18 wstrzymało się od głosu.
Jednocześnie Letwin zaznaczył jednak, że on sam popiera rządowy projekt umowy ws. brexitu, którego przyjęcie wykluczyłoby jednak konieczność dalszych orientacyjnych głosowań.
Odpowiadając w imieniu rządu, minister ds. brexitu Stephen Barclay powiedział, że brak większości dla którejkolwiek z propozycji "jedynie wzmocnił nasz pogląd, że wynegocjowany przez nas projekt umowy jest najlepszą opcją".
"Niezależnie od ich poglądów na temat tego, jak powinna wyglądać przyszła relacja z UE, wzywam wszystkich członków tej izby: jeśli wierzycie w zrealizowanie wyniku referendum przez wyjście z umową, to konieczne jest poparcie (rządowego) porozumienia" - mówił, podkreślając, że "leży to w interesie narodowym".
Jak ostrzegł, "jeśli tego nie zrobimy, to nie ma gwarancji, jak ten proces się zakończy".
Zgodnie z konkluzjami ubiegłotygodniowej Rady Europejskiej brytyjski rząd ma czas do piątku, 29 marca, aby przyjąć proponowaną umowę z UE i opuścić Wspólnotę na zapisanych w niej warunkach w nowym terminie 22 maja.
Komentatorzy spekulowali w ostatnich dniach, że May będzie prawdopodobnie nalegać na poddanie projektu porozumienia pod kolejne, trzecie głosowanie w czwartek lub piątek, maksymalnie zwiększając presję na dotychczasowych krytyków tego rozwiązania z eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej oraz północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP). Umowa została wcześniej dwukrotnie odrzucona znaczną większością głosów: 230 w styczniu i 149 w marcu.
Wcześniej w środę May zadeklarowała, że jest gotowa odejść ze stanowiska wcześniej niż planowała, aby "doprowadzić do tego, co jest właściwe dla naszego kraju i partii", otwierając drogę do rezygnacji, jeśli posłowie poprą umowę ws. brexitu.
W trakcie wystąpienia May wezwała posłów do "poparcia tego porozumienia, abyśmy dopełnili swojego historycznego obowiązku zrealizowania decyzji Brytyjczyków i wyjścia z Unii Europejskiej w łagodny i uporządkowany sposób".
Jej zapowiedź sprawiła, że część dotychczasowych krytyków z Partii Konserwatywnej zmieniło zdanie i niespodziewanie poparło projekt umowy. Wśród nich znaleźli się m.in. czołowi krytycy szefowej rządu, ekscentryczny milioner Jacob Rees-Mogg i były szef MSZ Boris Johnson.
Ta zmiana może jednak okazać się niewystarczająca w razie braku poparcia ze strony DUP.
W razie nieprzyjęcia proponowanej umowy do końca tygodnia Wielka Brytania będzie miała czas do 12 kwietnia, by zdecydować się albo na brexit bez umowy, albo na przedłużenie swego członkostwa w UE i znalezienie wyjścia z impasu politycznego, na przykład przez drugie referendum lub szerszą zmianę proponowanego modelu relacji z UE (np. przez pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej) na wzór niektórych z opcji, które były brane pod uwagę w środę.
Pierwotnie Wielka Brytania miała opuścić Unię Europejską w piątek 29 marca br.