Gdyby ktoś miał wątpliwości, co do świętości każdego życia – a ta kwestia jest ostatnio mocno dyskutowana – to dzisiejszy patron jest dowodem na to, że niezbadane są wyroku boskie.
Św. Piotr Damiani brewiarz.pl Gdyby ktoś miał wątpliwości, co do świętości każdego życia – a ta kwestia jest ostatnio mocno dyskutowana – to dzisiejszy patron jest dowodem na to, że niezbadane są wyroku boskie. Choć był niechciany - stał się opatrznościowy. Urodził się w 1007 roku w Rawennie, w licznej i niezamożnej rodzinie. Po urodzeniu matka, zniechęcona licznym potomstwem, porzuciła niemowlę. Ledwie żywe odnalazła służąca i oddała rodzinie. Ale nasz dzisiejszy patron pod opiekę rodzicielki już nie wrócił. Najpierw zajęła się nim siostra, a gdy podrósł brat. Braterska miłość nie była z gatunku wylewnych, a bohater naszej opowieści, żeby nie być darmozjadem pasał świnie. Jednak to szorstkie braterskie traktowanie, miłością podszyte było z całą pewnością. Skąd to wiem? Bo tylko ktoś, kto kocha potrafi wznieść się ponad swoje uprzedzenia, potrafi słuchać i poświęcić się dla drugiego. A tak się stało gdy brat zastępujący naszemu świętemu ojca i matkę, poznał się na jego niezwykłych zdolnościach. Poprosił o radę siostrę i swojego młodszego brata oddał na studia do Rawenny, a następnie do Faenzy i Parmy. Umówmy się, to nie kosztowało przysłowiowe 'pięć złotych'. Jaki owoc wydała ta decyzja? Wspominany dziś człowiek, stał się wielkim odnowicielem pustelniczego zakonu kamedułów. Był doradcą papieży i królów. Rozjemcą w sporach. Odnowicielem Kościoła, który w XI wieku cierpiał na chroniczną symonię, czyli handel godnościami kościelnymi, inwestyturę, czyli nadawanie przez monarchów kościelnych stanowisk oraz nieobyczajność, czego akurat nikomu tłumaczyć nie trzeba. Jak udało mu się to wszystko zrobić? Dużo pisał. Niemal najwięcej wśród XI-wiecznych przedstawicieli Kościoła. Zmarł tak jak żył – w drodze powrotnej z kolejnej zleconej mu przez papieża misji - marząc o tym że jeszcze chwilę, a wreszcie wróci do swojego pustelniczego życia. Działo się to w roku 1072. Wiecie państwo kto był tym niechcianym, a jak się okazało opatrznościowym dzieckiem? Święty Piotr Damiani, biskup i doktor Kościoła.