Zdałem sobie sprawę, że ostatnio w krótkim czasie otrzymałem kilka ostrzeżeń przed kierowaniem się w codziennym życiu naturalnym - wydawałoby się - zaufaniem. Poważnie mnie to zaniepokoiło.
Zaufanie
Zdałem sobie sprawę, że ostatnio w krótkim czasie otrzymałem kilka ostrzeżeń przed kierowaniem się w codziennym życiu naturalnym - wydawałoby się - zaufaniem. Poważnie mnie to zaniepokoiło.
Na przykład, ktoś życzliwy przestrzegł mnie przed reagowaniem na sms-y, zwierające żądanie niewielkiej dopłaty do rachunku za komórkę albo za paczkę, którą ma dostarczyć firma kurierska. Jest w nich informacja, że brak wpłaty spowoduje zablokowanie numeru albo niedostarczenie przesyłki. „Niech się ksiądz nie boi i w ogóle nie zwraca uwagi na te sms-y. Nic się nie stanie, bo to oszuście je wysyłają” - doradził mi dobry człowiek. Podziękowałem grzecznie i choć teoretycznie sprawa mnie nie dotyczy, bo nie korzystam z usług wskazanych przez niego sieci, to jednak zacząłem odczuwać pewien dyskomfort i niepewność. No bo skoro nabierają klientów tamtych sieci, nie jest powiedziane, że nie dobiorą się do innych. A jeśli przyślą wiarygodnie brzmiącą wiadomość? Nie reagować? To wcale nie takie proste.
Dlaczego? Na przykład dlatego, że bank, w którym aktualnie na skutek splotów wydarzeń, fuzji i przejęć mam niekoniecznie z własnego wyboru konto, kilka tygodni temu zaczął intensywnie kontaktować się ze mną właśnie za pośrednictwem sms-ów. Rozmaite mniej lub bardziej ważne informacje zaczęły przychodzić z tego samego numeru, który dotąd służył wyłącznie do autoryzacji podejmowanych przeze mnie bankowych działań. Początkowo sprawdzałem, czy każda taka wiadomość przychodzi naprawdę z banku. Ale potem przestałem, bo ileż można. Jeśli teraz dostanę jakieś fałszywe ponaglenie lub zachętę, które będzie wysłane przez kogoś podszywającego się pod bank, łatwo mnie oszuka. Sprawa jest poważna. Kilka dni temu jedna pani cała zaaferowana ostrzegała mnie, że właśnie trwa wręcz zmasowana kampania, w której oszuści wykorzystują fałszywe potwierdzenia transakcji sieciowych. W ten sposób usiłują uzyskać dostęp do prywatnych danych.
Jakby tego było mało, znajoma, która wie, że często robię zakupy w pewnym sklepie, powiedziała mi, żebym uważał na ceny, bo podobno po zmianie załogi te widoczne na półkach mocno różnią się od tych, które odczytuje kasa. Dała przykład pieczywa, które podrożało dwa tygodnie temu, a wciąż wisi stara cena.
Wyczytałem gdzieś, że pomysłowość oszustów nie ma granic, a w dodatku błyskawicznie wykorzystują oni różne nagłośnione sytuacje. Np. pożar centrum informacyjnego sieci komórkowej albo zbliżający się Brexit.
Takie intensywne podważanie międzyludzkiego zaufania jest niezwykle niebezpieczne. Przecież całe funkcjonowanie społeczności homo sapiens jest na nim oparte. Musimy sobie wzajemnie ufać, żeby normalnie żyć. A co z wykorzystującymi tę naszą potrzebę oszustami różnej maści i kalibru? Bardzo dobre pytanie.