Milczące zgromadzenie w Opolu dla uczczenia zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Od rana w mediach społecznościowych krążyła informacja o wieczornym spotkaniu na placu Daszyńskiego, które miało być wsparciem dla walczącego o życie po wczorajszym zamachu podczas finału WOŚP w Gdańsku prezydenta tego miasta - Pawła Adamowicza. Po południu dotarła tragiczna informacja o jego śmierci w wyniku odniesionych ran.
Na placu Daszyńskiego zebrało się około dwustu osób - od dzieci z rodzicami po osoby starsze. Większość miała w rękach płonące znicze, wielu na kurtkach i płaszczach naklejki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Żadna organizacja ani partia nie była organizatorem tej manifestacji. Wśród zebranych byli politycy Platformy Obywatelskiej, m.in. poseł Tomasz Kostuś, członek zarządu województwa Szymon Ogłaza, Barbara Kamińska. Głos na 50 sekund (bez mikrofonu) zabrał jedynie Roman Kirstein, jeden z liderów opolskiej „Solidarności” z roku 1980.
- Nie wiem, co powiedzieć. Najlepiej klęknąć, modlić się i płakać (przepraszam za wzruszenie). Proszę państwa, zaczynało się od tego, że palono kukły, wieszano portrety na szubienicy. Wczoraj zabito człowieka. Wydaje mi się, że nie będziemy się nad tym rozwodzić. Prosiłbym o spokój, o rozwagę i milczenie - powiedział Kirstein.
Potem zebrani, którzy spontanicznie utworzyli ścisły krąg na placu, trwali przez kilkadziesiąt minut w ciszy. Ktoś w środku tego kręgu postawił znicz, zaczęli do niego dołączać następni.
- Wolałabym zostać anonimowa, bo takie czasy. Przyszłyśmy tutaj z córką Julią, żeby oddać hołd prezydentowi Gdańska i żeby się solidaryzować z ludźmi, którzy są przeciwni nienawiści, jaką zasiano między nami. Jesteśmy też za tym, żeby Jurek Owsiak został, mimo dzisiejszej rezygnacji. Bez niego Orkiestra już nie będzie taka sama - powiedziała "Gościowi" pani Anna z Opola.