Tyska parafia św. Jana Chrzciciela przez pierwsze 19 lat działała... nielegalnie. Dzisiaj świętuję 60-lecie poświęcenia świątyni.
Jej budowniczowie aż 20 razy stawali przed sądem. A kiedy 60 lat temu święcił ją bp Herbert Bednorz, proboszcz Jan Kapołka... gdzieś zniknął. Historia tej tyskiej świątyni jest niezwykła.
Chodzi o kościół św. Jana Chrzciciela w Tychach, który powstał pomimo szykan komunistycznych władz. Tutejsza parafia aż przez 19 lat działała nielegalnie.
Mieszkańcom Tychów to nie przeszkadzało – księża odprawiali tu dla nich w każdą niedzielę aż 13 Mszy Świętych. Pierwsza zaczynała się o 5.00 rano, ostatnia o 20.00. A jeśli po południu było jeszcze jakieś dodatkowe nabożeństwo, siostry elżbietanki – organistka Marisstella i zakrystianka Agnella – nie miały nawet kiedy pójść na obiad. Jadły więc go na szybko w salkach w czasie kazania...
W soboty zdarzało się i 16 ślubów. Wtedy na ten kościół przypadało 50 tys. ludzi; teraz parafian jest 16 tysięcy. 10 marca abp Wiktor Skworc ma w tym kościele poświęcić nowy ołtarz. W tym roku parafia świętuje też 60. rocznicę poświęcenia świątyni.
Mnie tam nie było!
Budowniczym tego kościoła był ks. Jan Kapołka, człowiek o ogromnej pogodzie ducha, skłonny do żartów, wieczny optymista.
– W 1958 r. władze mu zapowiedziały: „Jak się dowiemy, że było poświęcenie kościoła, to ksiądz idzie do więzienia”. Ksiądz Kapołka wszystko więc przygotował. Na poświęcenie przyjechał bp Herbert Bednorz, ale gdzie jest farorz? Ks. Kapołka wiedział, że na uroczystości będą esbecy, więc po prostu się nie pojawił. Na drugi dzień wezwano go na przesłuchanie, a on: „Co? Kościół poświęcony? Mnie tam nie było!” – mówi ks. Piotr Szołtysik, dzisiejszy proboszcz. Ks. Kapołkę znał osobiście.
Komunistyczne władze szykanowały tego księdza, bo chciały zrobić z Tychów miasto bez Boga, podobne do Nowej Huty. Istniał tu co prawda stary kościół św. Marii Magdaleny, ale był za mały. Miastu co roku przybywało wtedy po 5 tys. mieszkańców.