- Jesteśmy jak Judasz, św. Tomasz i św. Piotr razem wzięci - mówi Paweł Zaremba, nawrócony żołnierz, mistrz świata w sztukach walki, a kiedyś też człowiek bezdomny.
O swoim życiu opowiedział w parafii Matki Bożej Różańcowej na Piaskach Nowych. Jak przekonywał, jest jak Hiob, który dostał w życiu wszystko i wszystko stracił.
- Miałem wspaniałych rodziców, żołnierzy wyklętych, którzy przekazali mi niewygodne dziś wartości - lojalność, patriotyzm. Niestety, gdy skończyłem 16 lat, postawiłem na samodzielność i poszedłem w świat. Do armii. Dostałem wtedy od mamy w pysk. Powiedziała mi też: "Zdradziłeś nasze ideały. Służysz Leninowi". Miała rację - wspomina.
Będąc żołnierzem, trafił na wojenny front - do Jugosławii. - Nigdy więcej nie widziałem takiego okrucieństwa, jak tam - opowiada. Sam też zabijał, walcząc nie w swojej walce... - To była wojna najazdowa. Ten grzech potem we mnie tkwił - mówi P. Zaremba.
A że jeden grzech pociąga za sobą kolejny, to Zły miał ułatwione zadanie i zaczął mocno działać w jego życiu. To był czas, gdy P. Zaremba pracował już w korporacji. Wydawało mu się, że życie stoi przed nim otworem. Będąc na kierowniczych stanowiskach, manipulował ludźmi, stosując metody neurolingwistyki. W końcu, za sprawą menedżerki, wylądował na ulicy. Stracił wszystko i stał się osobą bezdomną.
- Myślałem, że dam sobie radę, ale to nie była prawda. Zderzyłem się nie tylko z chrześcijańską obojętnością, ale też z samotnością. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Wszedłem w buty ludzi bezdomnych i zrozumiałem, że ci, których do tej pory mijałem, grzali miejsce dla mnie... - wyznaje.
Przemiana jego życia zaczęła się, gdy trafił na rekolekcje organizowane przez ojców redemptorystów. Do krzyża przybił wtedy swoje grzechy. Było ich aż 207.
- Dziś wiem, że Jezus jest, także dziś stoi za każdym z nas i mówi: "Kocham was nad życie, bo oddałem za was swoje życie. I oddaję wciąż od nowa, na każdej Eucharystii. Czemu Mnie nie kochacie?" - przekonuje P. Zaremba i podpowiada, że warto zrozumieć pewną ważną prawdę: to nie ktoś załatwił czy dał nam pracę, ale dał nam ją Bóg. To dla Niego pracujemy i Jemu wszystko zawdzięczamy.
Przestrzega też, by w jakimś momencie życia nie popełnić błędów, które słono kosztują. Takich, które on sam, największy grzesznik (jak mówi o sobie), który Boga zostawił na długie lata, kiedyś popełnił. Odkąd jednak na nowo Boga spotkał w swoim życiu, stara się służyć Mu każdego dnia i podróżuje po Polsce (i nie tylko), ewangelizując.
- Czemu co niedzielę przychodzimy do kościoła i oszukujemy Boga? Bo wychodzimy z Mszy św. i oceniamy, krytykujemy, złościmy się na innych, znieważamy ich i źle o nich myślimy, niezależnie od tego, jacy oni tak naprawdę są. A przecież sami też nie jesteśmy idealni - nasze życie przypomina pomieszanie postaw Judasza, który zdradza, św. Piotra, który Jezusa się wypiera, i św. Tomasza, który wątpi - tłumaczy P. Zaremba.
Całe jego świadectwo opublikujemy w jednym z najbliższych wydań "Gościa Krakowskiego".