Róbmy swoje. To nie tylko tytuł piosenki Wojciecha Młynarskiego. W kontekście dzisiejszego patrona to także sprawdzony sposób na to by sięgnąć chwały nieba.
Św. Protazy brewiarz.pl Róbmy swoje. To nie tylko tytuł piosenki Wojciecha Młynarskiego. W kontekście dzisiejszego patrona to także sprawdzony sposób na to by sięgnąć chwały nieba. Choć pewnie, gdyby w połowie IV wieku zapukali państwo do siedziby biskupów Mediolanu i powiedzieli sprawującemu wtedy tę funkcję hierarsze, że zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy właśnie za to, pewnie by się zdziwił. W końcu nie zrobił nic takiego, co należałoby szczególnie odnotować w kronikach. Nie działy się w czasie odprawianych przez niego nabożeństw żadne cuda, a przynajmniej nikt tego nie zapisał dla potomności. Także i sytuacja społeczna czy polityczna w jego diecezji nie wystawiła go nigdy na jakąś spektakularną próbę. Gdyby tak było to przecież zostałoby to skrzętnie odnotowane, jeżeli nie przez jemu współczesnych, to chociaż przez potomnych. Zamiast tego mamy za to prawdopodobnie ćwierć wieku robienia swoje przez dzisiejszego patrona. Zwyczajnej biskupiej posługi dzień po dniu, aż do 24 listopada ok. roku 356, gdy bohater naszej dzisiejszej historii przenosi się do wieczności. Dlaczego więc ta zwyczajność życia, która nie pretendowała wcale do panteonu świętych męczenników, ojców czy doktorów Kościoła została wyniesiona do chwały ołtarzy? Po pierwsze przyczynili się do tego sami wierni, którzy docenili wyjątkowość jego zwyczajności i po śmierci biskupa zaczęli oddawać mu cześć, umieszczając Jego ciało w kościele, obecnie bazylice, san Vittore al Corpo. Po drugie sprawiło to również świadectwo Atanazego Wielkiego, doktora Kościoła, biskupa Aleksandrii, człowieka, który spora część swojego życia spędził na wygnaniu z powodu swojej nieprzejednanej postawy wobec herezji arian. I ten właśnie święty, gdy przybył na synod w Sardyce, a potem w Mediolanie spotkał naszego dzisiejszego patrona. Spotkał i pozostał pod wielkim wrażeniem jego zwyczajności, czemu dał wyraz w swojej „Apologii”. Biskup Mediolanu nie tylko udzielił Atanazemu gościny, ale wstawił się także za nim, gdy ten był prześladowany przez okolicznych biskupów i cesarza. Czyli zrobił to, co trzeba było w tej sytuacji. Zrobił swoje. Proste? A jakie często bywa to trudne. Jednak, jak pokazuje to historia dzisiejszego patrona, z perspektywy czasu i Pana Boga, to co nieistotne okazuje się być fundamentalnym. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? To św. Protazy, ósmy z kolei biskup Mediolanu.