Pod takim właśnie tytułem odbyło się na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie sympozjum naukowe poświęcone działaniu Ducha Świętego w Kościele.
Już dawno podobne wydarzenie nie cieszyło się tak wielkim zainteresowaniem, gromadząc imponujące grono uczestników, w tym biskupów, duchowieństwo i świeckich liderów grup modlitewnych, wspólnot ewangelizacyjnych oraz ruchów charyzmatycznych.
Uczestnicy sympozjum nieomal po brzegi wypełnili dużą uniwersytecką aulę im. Jana Pawła II. Skąd tak znaczna frekwencja? Być może jednym z powodów stały się narastające od pewnego czasu w Kościele w Polsce kontrowersje wokół tak zwanego ruchu charyzmatycznego – w tym zwłaszcza wokół osób świeckich zaangażowanych w różne formy ewangelizacji oraz posługi modlitwą. Dyskusja nad kształtem ich działalności od dłuższego już czasu mocno angażuje rozmaite kościelne środowiska, stając się nawet źródłem pewnego rodzaju konfliktów i podziałów. Nie chodzi przy tym wyłącznie o to, na ile świeccy powinni zajmować się dawaniem świadectwa i głoszeniem kerygmatu, czyli dobrej nowiny o Jezusie, opartej na fundamentalnych prawdach o Bożej miłości, ludzkim grzechu, zbawieniu ofiarowanym w Jezusie i przyjęciu Go jako Pana i Zbawiciela. Zadanie takie – na równi – staje zarówno przed duchownymi, jak i świeckimi, nie wynika ono bowiem ze specyfiki ich powołania, ale z samego chrztu; z faktu bycia chrześcijaninem. Chodzi natomiast o to, aby czynić to w sposób jak najbardziej kompetentny, wolny od błędów i teologicznych nadużyć.
Pytania, które absorbowały umysły wielu, dotyczyły przede wszystkim tego, jak w ramach owego głoszenia powinna wyglądać współpraca duchownych i świeckich? Czy do prowadzenia działalności ewangelizacyjnej potrzebne jest specjalne posłanie, czy wystarczy rozeznanie i decyzja samego proboszcza?
To zaledwie jeden wątek. Drugi nie mniej ważny, łączył się z kwestią, którą jako zarzut podniósł jakiś czas temu, w jednym ze swych opracowań poświęconych zagadnieniu działania Ducha Świętego w Kościele ks. Andrzej Kobyliński. Stwierdził on, że Kościół w Polsce ulega tak zwanej pentekostalizacji, czyli „uzielonoświątkowieniu” otwierając się na obce katolickiej tradycji elementy duchowości i nauczania protestanckiego, przejętego głównie od zielonoświątkowców. Ks. Kobyliński negatywnie rozumianym pojęciem pentekostalizacji objął również wiele zjawisk występujących w obecnie działających wspólnotach charyzmatycznych. Co więcej, na tym właśnie opracowaniu bazował później biskup opolski, ks. Andrzej Czaja, przygotowując swój krytyczny wobec tych zjawisk referat.
W czasie sympozjum ks. bp Czaja doprecyzował swoje stanowisko w tej sprawie, stwierdzając: „Tutaj, w tym naszym kręgu jednoznacznie niech to wybrzmi, że na początku też zbyt pośpiesznie przystałem do takiego określenia, które pojawiło się zwłaszcza w ustach i artykułach ks. Andrzeja Kobylińskiego”.
Deklaracja opolskiego Biskupa została przyjęta z entuzjazmem i z widoczną ulgą. Nic dziwnego. Rozładowuje ona napięcie, które od pewnego czasu można było wyczuć w relacjach między tak zwaną strukturą hierarchiczną a charyzmatyczną w Kościele w Polsce – napięcie wywołane w dużej mierze emocjonalną dyskusją wokół zjawiska pentekostalizacji.
Czy można jednak powiedzieć, że deklaracja ks. Biskupa otwiera jakiś nowy rozdział? Jak będzie układała się dalsza współpraca między zaangażowanymi w działania ewangelizacyjne świeckimi, a duszpasterzami, którzy mają nad tym czuwać? Czy będzie oparta na obustronnym zaufaniu, czy też – na rożnych formach wzajemnej podejrzliwości i lęku? Odczucia uczestników warszawskiego sympozjum są zdecydowanie pozytywne, choć odpowiedź nie jest w tej kwestii jednoznaczna. Czas pokaże.