W szeregach pątników 38. PPK pielgrzymkowych weteranów nie brakuje. Nie inaczej jest we wspólnotach I (prądnickiej) i III (podgórsko-wielickiej).
Wspomina też, że przed laty więcej domów było otwartych dla pielgrzymów. - Nie szkodzi, że czasem oznaczało to spanie w stodole czy przybudówce. Ważne, że ludzie byli bardziej gościnni. Współczesna pielgrzymka jest też pełna udogodnień dla pielgrzymów - nawet o prowiant nie trzeba się troszczyć, bo na postojach zawsze jest coś do jedzenia - zauważa.
We wspólnocie III podgórsko-wielickiej wśród weteranów jest natomiast pani Teresa. - Po raz pierwszy szłam w 1981 r., gdy po zamachu na Jana Pawła II z potrzeby serca zrodziła się pielgrzymka. Do dziś mam ciarki na plecach, gdy myślę o tym, jakie emocje nam wtedy towarzyszyły. Serce się ściskało, gdy szliśmy, a ludzie ze wzruszeniem wszędzie nam machali - opowiada pani Teresa, która w latach 80. XX w. do Częstochowy szła 6 razy. Potem miała wieloletnią przerwę, a teraz znów idzie po raz 6. Towarzyszą jej dwie inne weteranki: pani Marta i pani Władysława oraz pani Anna, która w tym roku debiutuje na szlaku.
- Z roku na rok coś po prostu pcha do Częstochowy. Pcha i umacnia, dodaje sił, a w sercu jest tyle intencji, że wszystkie trzeba zdążyć omodlić. To wszystko sprawia, że mimo różnych schorzeń idąc, góry można przenosić! - zapewnia pani Teresa i zauważa, że z biegiem lat wiele zmienia się na lepsze w życiu pielgrzymów i ułatwia im drogę.
- Kiedyś spało się w namiotach, stodołach, przybudówkach, nie było toi-toi, ani takiego wyżywienia, jak jest dzisiaj - wspomina również ona.
Pan Władysław, także ze wspólnoty III, po raz pierwszy na Jasną Górę wyruszył w 1984 r. - Do dziesiątej pielgrzymki liczyłem, ile razy już idę, a potem liczyć przestałem. Chodzę, bo tego potrzebuje moje serce. W tym roku skończyłem 70 lat. Idę więc podziękować za to Panu Bogu - mówi. A podczas swojej pierwszej pielgrzymki dziękował za rok, w którym wytrwał w trzeźwości. - Wtedy z kolei postanowiłem, że nie będę też palił papierosów. I tak trwam do dziś. Za to też dziękuję i proszę o dalsze siły i potrzebne łaski dla moich bliskich - opowiada pan Władysław.