Przez teren diecezji łowickiej przechodzi 40. Pielgrzymka Młodzieży i Rodzin Różnych Dróg i Kultur, zwana pielgrzymką hipisów.
Jubileuszowa edycja nie należy do najłatwiejszych. I wcale nie dlatego, że z nieba leje się żar. Trudność polega na tym, że w tym roku pątnicy po raz pierwszy idą bez charyzmatycznego, zmarłego w zeszłym roku, ks. Andrzeja Szpaka, nieformalnego duszpasterza hipisów, który pierwszą taką pielgrzymkę zorganizował w 1979 roku.
- Czujemy jego brak - mówi brat Kordian, franciszkanin. - To był człowiek, który był obecny, mimo swojego wieku, w każdym elemencie tej pielgrzymki. On się troszczył o wszystko, dlatego jednym z naszych problemów na początku było to, że było wiele przestrzeni, które trzeba było zagospodarować, a nie było osoby, przewodnika tak charyzmatycznego jak Andrzej. W związku z tym musieliśmy zdecentralizować wszystko, jeśli chodzi o organizację. I nagle okazało się, że w 40. roku pielgrzymowania ludzie poczuli, że tworzenie tej pielgrzymki spoczywa na każdym z nich. I to jest piękne. To owoc, którym możemy się cieszyć podczas tego jubileuszu - opowiada br. Kordian.
Wędrujący w tym roku nie ukrywają, że idąc szukają odpowiedzi, czy te pielgrzymki nadal mają być kontynuowane, czy uda się je dalej prowadzić bez ks. Andrzeja. Bo trzeba powiedzieć, że pielgrzymi „Różnych Dróg” tworzą niezwykłą mozaikę. Każdy z nich może czuć się wolny, niczym nieskrępowany. Udając się na Jasną Górę nie muszą przestrzegać żadnego regulaminu. Taki zresztą nie istnieje. Pielgrzymując można m.in.: palić papierosy, wędrować w skąpym stroju, korzystać z podwózki. Wolno też skracać sobie drogę, wyprzedzać grupę. Nikt nie jest zobowiązany chodzić na codzienną Mszę św. i adoracje, które są odprawiane każdego dnia. Każdy wędruje w swoim tempie, co sprawia, że grupa potrafi być mocno rozciągnięta. Idący w małych grupach śpiewają, modlą się, ale też rozmawiają, zachodzą do sklepów, a w upalny dzień zatrzymują się, by schłodzić się w rzece. Nikt, nawet, gdy jego zachowanie gorszy innych, nie jest z grupy usuwany.