W czwartek (28 czerwca) Rada Miasta Gdańska głosować będzie nad uchwałą dotyczącą równości. Konferencja prasowa, która odbyła się w środę w Urzędzie Miasta, nie rozwiała wątpliwości środowisk konserwatywnych w sprawie dokumentu.
- Przejawy dyskryminacji występują. Należy przeciwstawić się temu w sposób jasny i zdecydowany i wprowadzić w zakresie polityki miejskiej te elementy, które uznajemy za ważne dla mieszkańców Gdańska. Nie ma tu zatem żadnego działania ideologicznego. Jest po prostu praca na tych wszystkich dokumentach, które zostały już stworzone odgórnie, i jest to próba ich przełożenia na politykę miejską - mówił podczas konferencji prasowej Piotr Kowalczuk, wiceprezydent miasta. Zaznaczył też, że większość zawartych w Modelu na rzecz Równego Traktowania rekomendacji dotyczy niepełnosprawnych i seniorów.
Odniósł się także do zrealizowanej w gdańskich parafiach akcji rozdawania ulotek zatytułowanych "Koń Trojański w Gdańsku", przygotowanych przez inicjatywę Odpowiedzialny Gdańsk. - Niestety, zauważyć trzeba, że ta ulotka mija się z prawdą. Bardzo przykre jest to, że osoby, które noszą na sztandarach hasła wyższe, powołują się na swoją katolickość, cytują sformułowania, które w modelu w ogóle nie występują. Słów oznaczonych cytatami w ogóle w nim nie ma. Straszenie mieszkanek i mieszkańców Gdańska jest w tej kwestii nieuprawnione. Bardzo proszę, aby osoby, które tę ulotkę stworzyły, otwarcie się do tego przyznały i przeprosiły tych, którzy nad tym pracowali - mówił wiceprezydent.
W minioną niedzielę podczas Mszy w gdańskich kościołach odczytano także informację Kurii Metropolitalnej nt. modelu, w której podkreślono, że przygotowywany dokument neguje nie tylko naukę Kościoła, ale także prawo naturalne, tożsamość kobiety i mężczyzny oraz wprowadza permisywną edukację seksualną do szkół oraz cenzurę pod pozorem walki z mową nienawiści.
Na pytanie, czy w wyniku wprowadzenia w życie dokumentu organizacje LGBT będą mogły prowadzić zajęcia z zakresu edukacji seksualnej w szkole, prezydent odpowiedział: - Nie można mówić o wejściu do szkół organizacji LGBT. Zajęć nie prowadzi w szkole ktokolwiek, prowadzi się je za wiedzą i zgodą pisemną rodziców. Zajęcia prowadzą zawsze fachowcy, a nie decyduje to, czy ktoś jest z jakiejś organizacji. Nie wiem, kto zostanie wyłoniony w otwartym konkursie. Przy konkursie na realizację zadań nie patrzę, czy ktoś jest takiej czy innej orientacji, takiej czy innej partii. Jest fiszka, która merytorycznie sprawdza, czy osoby, które się do danego konkursu zgłosiły, mają uprawnienia do pracy z młodzieżą, mają skończone odpowiednie studia. Zachęcam wszystkie organizacje, które uważają, że mają najlepsze przesłanki ku temu, żeby takie zajęcia prowadzić, aby wystartowały w konkursie. Wiedza jest jedna. Czy zajęcia prowadzi zakonnica, czy ktoś inny - dodał P. Kowalczuk.
Zupełnie inaczej sprawę tę postrzegają przedstawiciele środowisk katolickich.