Donald Trump zdymisjonował sekretarza stanu Rexa Tillersona. Zastąpił go Mike Pompeo. A to może oznaczać, że w polityce światowej może być ciekawie.
O dymisji Rexa Tillersona chodziły pogłoski już od jakiegoś czasu. Amerykański sekretarz stanu miał się nie dogadywać ze swoim zwierzchnikiem Donaldem Trumpem. Sam prezydent potwierdził brak chemii z byłym już szefem waszyngtońskiej dyplomacji. Czym były szef Exxon Mobile podpadł Trumpowi? Mówi się przede wszystkim o rozbieżnościach w kwestii porozumienia nuklearnego z Iranem, zakładającego kontrolę nad programem atomowym tego kraju. Teheran otrzymał w zamian zniesienie części sankcji. Tillerson miał blokować pomysły zerwania tego porozumienia. A nowy sekretarz stanu, Mike Pompeo, który wydaje się jastrzębiem, jeśli chodzi o poglądy na politykę zagraniczną, ma „nadawać na tych samych falach” co prezydent USA.
Mike Pompeo uważany jest za reprezentanta mocno konserwatywnego skrzydła Partii Republikańskiej. W 2010 r. został wybrany do Izby Reprezentantów z poparciem Tea Party, antyestablishmentowego ruchu politycznego. W amerykańskim Kongresie dał się poznać jako zajadły krytyk polityki zagranicznej duetu Barack Obama i Hillary Clinton. Krytykował przede wszystkim ugodową politykę na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza wobec Iranu. Po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich Pompeo został mianowany szefem CIA.
Mike'a Pompeo można określić mianem jastrzębia, czyli zwolennika zdecydowanej i często bezkompromisowej polityki zagranicznej. Dał się poznać jako zwolennik twardej polityki wobec Korei Północnej, Rosji, Iranu i Syrii. W wielu z tych kwestii wydaje się bliski poglądom Donalda Trumpa. Jego poprzednik, Rex Tillerson, miał być zwolennikiem raczej ugodowej polityki względem światowych rywali Stanów Zjednoczonych. Dlatego jego dymisja może świadczyć o ostrym skręcie amerykańskiej polityki zagranicznej.
Najbardziej skomplikowana jest kwestia Bliskiego Wschodu. Pompeo obejmuje dowodzenie amerykańską dyplomacją w trudnym momencie. Wojna domowa w Syrii i walka z Państwem Islamskim bardzo wzmocniła pozycję Iranu w regionie. Kraj ten zagraża głównemu sojusznikowi USA w regionie, czyli Izraelowi. Alei inni amerykańscy sojusznicy, jak Arabia Saudyjska czy Turcja, też nie mogą być zadowoleni ze wzrostu pozycji Teheranu. Dlatego wszyscy mogą oczekiwać wzrostu zaangażowania Waszyngtonu w regionie.
Wydaje się bardzo prawdopodobne, że nowy szef dyplomacji USA będzie chciał zerwać porozumienie nuklearne z Iranem. Może to zachęcić ten kraj do próby tworzenia wojennego potencjału nuklearnego. A to może otworzyć drogę do bardziej bezpośredniej z nim konfrontacji. Jest to sytuacja o tyle niebezpieczna, że Teheran, przy wsparciu Moskwy, zbudował sobie bardzo silną pozycję w Iraku i Syrii. Pozycję tę wzmacniają dodatkowo szyickie więzy Iranu. Waszyngtonowi naprawdę ciężko będzie poprawić swoją sytuację strategiczną w regionie, biorąc pod uwagę, że dotychczas opierał się głównie na skonfliktowanych z Turcją Kurdach.
Zmiana podejścia w polityce zagranicznej zbiega się z ogłoszeniem przez Trumpa kolejnych ceł na towary z zagranicy. Widać wyraźnie, że amerykański prezydent zamierza bardzo konfrontacyjnie walczyć o interesy swojego kraju. Wielu wspierających go komentatorów nie ukrywało, że Stany Zjednoczony muszą zacząć zwalczać swoich konkurentów na świecie teraz, kiedy mają jeszcze przewagę. Nominacja Mike’a Pompeo wskazuje, że Donald Trump chce działać w taki sposób nie tylko na polu handlu międzynarodowego. Pytanie, jak taka polityka wpłynie na resztę świata.