- Nasza robota w tym świecie, to jest bycie szpitalem polowym, leczenie ludziom ran - mówił Szymon Hołownia w Lipniku.
- Moim zadaniem jest leczyć ten świat, żyć tak, żeby ludzie najpierw się powkurzali, a potem zapytali: zaraz, a skąd ty to masz? Skąd ty to masz, że skacze ci wszystko na głowę, a ty masz nadzieję, nie że jesteś głupkowato uśmiechnięty, tylko, że masz coś takiego w sobie, że to jest niewątpliwa nadzieja. A my możemy im odpowiedzieć, że od Niego - bo On przeszedł wszystko i na koniec okazało się, że nie ma śmierci. Jedyne, co mamy światu do zaoferowania to to, że Chrystus zmartwychwstał.
Dostał lekarstwo, którego potrzebował
Uczestnicy spotkania pytali również o spotkania z papieżem Franciszkiem. - Mam 42 lata a widziałem na własne oczy trzech najwybitniejszych papieży ostatnich setek lat: Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Każdy z nich daje Kościołowi coś, czego ten inny nie daje, ale daje coś innego - jeden daje nieprawdopodobnie charyzmatyczne przywództwo, drugi olbrzymi intelekt i ogromną precyzję analizy, trzeci daje geniusz duszpasterski. Bo Franciszek to jest proboszcz świata, ktoś, kto zęby zjadł na frontowej robocie duszpasterskiej.
Szymon Hołownia mówił o Franciszku, jak o człowieku z innego kręgu kulturowego i kościelnego niż nasz. - U nas, w Europie, na początku jest prawo, prawda, później inne rzeczy. U nich - miłość na początku, później przyjaźń. My zaczynamy teologię od góry - dogmat, stwierdzenie, aksjomat i schodzimy na dół, zastanawiając się, jak to ludziom wytłumaczyć. Oni mają dokładnie odwrotnie. Oni wychodzą i mówią, co dziś Bóg mówi do Kościoła, co widzimy w ludziach, a później próbują zrobić jakąś myśl, nad którą będą pracować.
Jak mówił S. Hołownia, Franciszek to stuprocentowy Latynos, który tańczy tango, jest kibicem piłkarskim, ale nie jest słodkim dziadziem - kiedy trzeba, potrafi dołożyć. To człowiek, który potrafi zrobić kanapkę strażnikowi, który siedzi u niego pod domem, który potrafi wydzwaniać do ludzi, o których czyta w gazetach, martwiąc się czy ich problemy zostały rozwiązane. Kiedy wielu z nas jest tylko kibicami Jezusa z szalikiem na szyi, Franciszek jest graczem na boisku.
Podczas spotkania z Szymonem Hołownią
Urszula Rogólska /Foto Gość
Nawiązując do postaw ludzi, którzy "mają problem" z Franciszkiem, S. Hołownia odwołał się do dokumentu Amoris Laetitia, który wskazuje, że są sytuacje, w których można sobie wyobrazić, że biskup pozwoli pod pewnymi warunkami na przyjęcie Komunii Świętej przez ludzi, którzy żyją w drugim związku. - We mnie rodzi się pytanie - dlaczego ja miałbym mieć z tym problem? Jeżeli ten ktoś, kto jest w dużo bardziej pokręconej sytuacji niż ja jestem, dużo bardziej poraniony przez swoje wybory, sytuacje, które się wydarzyły, dużo więcej wycierpiał niż ja i nagle biskup mu pozwoli otrzymać Komunię. Czy to znaczy, że ja mam teraz lecieć i zdradzać żonę? Czy to znaczy, że powiem - to już nie ma sensu, małżeństwo nie ma sensu, nierozerwalność nie ma sensu i będę się puszczał na prawo i lewo, bo papież Franciszek mi pozwolił? Czy to oznacza właśnie to? Czy to znaczy, że jeśli on to dostał, to mam zmienić moje życie? No nie. Ja nadal widzę wartość w tym, że żyję w małżeństwie. I na to nie ma wpływu, czy ten rozwodnik dostanie Komunię Świętą. Ja mogę się cieszyć, że dostał lekarstwo, którego potrzebował. Dlaczego ja mam mu tego bronić, jeżeli to jest sprawa autoryzowana przez mój Kościół, mojego biskupa?
Nie martw się, będę cię odwiedzał w więzieniu
Jak podkreślił lipnicki gość: - We mnie jest wdzięczność za człowieka, który tak bardzo widzi drugiego i Boga w nim, który jest chyba jednym z pierwszych ludzi, który mi pokazał radykalizm ewangeliczny w praktyce - że to jest możliwe w Kościele instytucjonalnym.
Uczestnicy spotkania "Jak czynić dobro" w lipnickim kościele
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dziennikarz podał przykłady przytaczane przez abpa Konrada Krajewskiego, jałmużnika papieskiego, który mówi, jak często, żeby pomóc potrzebującym, łamie obowiązujące prawo. Miał kiedyś powiedzieć: "Ojcze święty, nas kiedyś zamkną za to, co tutaj robimy". A co papież odpowiedział? Czy tak: "Wiesz, mieliśmy już te problemy z Vatileaks za Benedykta, weź zrób to zgodnie z procedurami, no trzeba to jakoś uporządkować, to nie może być tak na dziko”. Nie! Co mówi papież: - Nie martw się, będę cię odwiedzał w więzieniu.
Kiedy przyszła walizka z kilkuset tysiącami euro adresowana do papieża było wiadomo, że pieniądze pochodzą z brudnych interesów. Czy papież zarządził dochodzenie i badanie banknotów? Nie, wątpiącemu, co robić, powiedział - Te pieniądze już się nawróciły, ty jeszcze nie.
- Może to była jedyna dobra rzecz jaką ten człowiek zrobił w życiu. Nawet jeśli mu się wydawało, że przez to kupi łaskę Pana Boga, to niechcący zapisał się do nieba albo przynajmniej do czyśćca - mówił S. Hołownia, przypominając papieskie słowa, że w dzisiejszym świecie ewangeliczna przypowieść o zagubionej owcy - jednej ze stu, ma odwrotne proporcje - dziś zaginęło 99 owiec i musimy się zastanowić jak je odnaleźć.
Mówiąc o radykalizmie Ewangelii, o głodnych, więźniach, uchodźcach, S. Hołownia zaznaczył: - Ewangelia nikomu nie zapewnia zdrowia, nikomu nie obiecuje bezpieczeństwa narodowego, nikomu nie obiecuje tego, że mu się problemy finansowe rozwiążą, nikomu nie obiecuje niczego poza jednym - nie będziesz się bał, nie będziesz miał w sobie lęku. Bo Jezusowi też niczego nie oszczędzono - ani cierpienia, ani problemów finansowych w dzieciństwie, ani tysięcy innych. Nie będziesz się bał.
Dziennikarz dodał: - Zajmij się Ewangelią, a Ewangelia się zajmie tobą. Tego nie da się zrobić odwrotnie. Na ile pozwalam Ewangelii, na tyle ona zmienia moje życie. Nie znam nikogo, kto by przez Franciszka odszedł od Kościoła. A znam setki tysięcy, którzy przez Franciszka do Kościoła przyszli.
Jak konkretnie pomóc poprzez fundacje Kasisi i Dobra Fabryka, można się dowiedzieć z internetowych stron obu fundacji.