- To dom Boży wybudowany staraniem wielu osób. Najbardziej mi zależy na tym, by parafianie czuli się z nim mocno związani - mówi ks. Waldemar Niemiec.
Kiedy 37 lat temu zrodziła się myśl, by w Czernichowie wybudować punkt katechetyczny, niektórym wydawało się to nierealne. A jednak… Mieszkańcy, zachęceni powodzeniem starań swoich duszpasterzy z Międzybrodzia Żywieckiego - ks. Jana Hojdysa i ks. Piotra Siei - o niełatwe wówczas zezwolenia na budowę, z werwą zabrali się do dzieła. W 1983 roku wbili pierwsze łopaty pod budowę obiektu, który miał stanąć w bliskim sąsiedztwie innych domostw, na 11 działkach czernichowian. Szybko powstał kolejny plan - niech punkt katechetyczny będzie też kaplicą. A jeśli jest kaplica, to niech będą w niej sprawowane Msze św. i niech tu zamieszka ksiądz! 11 lat później, w 1994 roku, wierni świętowali utworzenie w Czernichowie parafii Matki Bożej Częstochowskiej.
Choć kościół ma niespełna 25 lat, w ubiegłym roku wykonano przy nim szereg prac remontowych, zabezpieczających budynek m.in. przed wilgocią.
- To dom Boży wybudowany staraniem i zapałem wielu osób. Dziś najbardziej zależy mi na tym, by moi parafianie czuli się z nim mocno związani; by chcieli przychodzić tutaj nie tylko na Msze św., nabożeństwa, uroczystości, ale by poczuli, że to także miejsce, gdzie mogą być ze sobą, mogą budować wspólnotę, spędzając tu na co dzień czas z korzyścią dla swoich międzyludzkich relacji, jak i relacji z Panem Bogiem - mówi ksiądz proboszcz Waldemar Niemiec. - Przed II wojną należeli do parafii Wszystkich Świętych w Starym Żywcu, a następnie do Międzybrodzia Żywieckiego. Namiastką kościoła były - stojące do dziś - bardzo liczne kapliczki przy gospodarstwa prywatnych. Kościół był miejscem, do którego się szło i szybko wracało, nieraz pokonując znaczne odległości. Teraz swój kościół mają w pobliżu własnych domostw. Chciałbym, żeby jeszcze mocniej czuli się tu jak u siebie.
Ks. Waldemar Niemiec - proboszcz w Czernichowie od niespełna 3 lat
Urszula Rogólska /Foto Gość
W liczącej około 1250 wiernych parafii, spotykają się grupy ministrantów i lektorów pięć róż różańcowych, grupa dla intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa i najmłodsza - Apostolstwo Dobrej Śmierci. To m.in. z myślą o nich, a także spotkaniach opłatkowych czy różnych środowisk ich duszpasterz chciałby stworzyć parafialną kawiarenkę. Sami podchwycili pomysł - choć miejsce, gdzie ma powstać, nie ma jeszcze własnego zaplecza kuchennego, grupa zmobilizowana przez Grażynę Będkowską, parafialną instruktorkę życia rodzinnego i zelatorkę ADŚ zakupiła filiżanki, talerzyki, dzbanki, obrusy. Jam Zemczak z grupy intronizacyjnej NSPJ z entuzjazmem odmalował nieużywane dotąd krzesła. Dzięki ich pracy, a także zaangażowaniu gospodyń czernichowskich można było przygotować w tym roku parafialny Dzień Chorych, który zastąpił gminny Dzień Seniora, w który uprzednio angażowała się parafia.
- Myślę, że to ważne, żeby taki dzień, związany z Matką Boża z Lourdes, dzień ustanowiony przez papieża Jana Pawła II, miał miejsce właśnie przy kościele, żeby chorzy doświadczyli, skąd czerpać siłę w przeżywanym cierpieniu, chorobie, samotności - dodaje proboszcz.
W ołtarzu głównym kościoła w Czernichowie
Urszula Rogólska /Foto Gość
Zachętą do stworzenia kawiarenki są spotkania parafian, którzy nie śpieszą się do pracy czy innych obowiązków ,przy kawie na plebanii po porannych Mszach św. we wtorki i czwartki. Z własnej inicjatywy rozpoczęli po Eucharystii odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Po modlitwie - przychodzą na kawę z proboszczem. - Miejsce siedzenia wymusza sposób myślenia - uśmiecha się proboszcz. - Można się spotkać na plotkach w sklepie, na ulicy. Tutaj zawsze mają okazję żeby pozytywnie podzielić się tym, co dla nich ważne, co jakoś nas wszystkich może zbudować. Zawsze zapraszamy wszystkich uczestników Mszy św. Niedawno gościł wśród nas mężczyzna, który tu spędzał ferie. Najpierw się zdziwił taką forma spotkania w parafii, a później podzielił swoim mocnym doświadczeniem nawrócenia.
Przy kawie łatwiej rozwiązać sprawy gospodarcze czy odpowiedzialności za czystość świątyni. Coś, co kiedyś wydawało się obciążającym obowiązkiem, dziś jest przyjemnością.