Dzisiaj będzie zdawkowo, ale z morałem.
Św. Daniel brewiarz.pl Dzisiaj będzie zdawkowo, ale z morałem. Oto wspominamy dzisiaj świętego Daniela, męczennika i towarzyszy. Tak naprawdę nie wiemy jak Daniel miał na imię, bo to imię dzisiejszy patron po prostu przybrał, gdy zapytano go jak się nazywa. Skąd przyszło mu do głowy akurat to? Ze Starego Testamentu. Tak samo zresztą jak i jego towarzyszom imiona Eliasz, Izaak, Jeremiasz i Samuel. Ludzie, którzy zapytali całą tę grupę o to jak się nazywają, nie odczytali jednak zupełnie tego komunikatu. Nic dziwnego – byli poganami. Jednak, gdy na kolejne swoje pytanie : "skąd jesteście, gdzie mieszkacie?" usłyszeli odpowiedź : "z niebieskiego Jeruzalem" zapaliła im się natychmiast czerwona lampka. I był to tylko sygnał ostrzegawczy. Był to również znak, że wraz z tymi ludźmi do bram Cezarei zapukał Jezus Chrystus. Ponieważ cała rzecz działa się na początku IV wieku, gdy w Rzymskim Imperium szalało ostatnie i najkrwawsze prześladowanie chrześcijan, nic dziwnego, że wizyta Jezusa Chrystusa i jego uczniów nie pozostała bez stosownego odzewu. Zarówno więc Daniel jak i jego towarzysze Eliasz, Izaak, Jeremiasz i Samuel zostali natychmiast pojmani i skazani na okrutną śmierć. Miało to miejsce dokładnie 16 lutego 309 roku z rozkazu Frimiliana, namiestnika Cezarei Palestyńskiej. Czy wiecie jednak państwo, dlaczego w ogóle dzisiejsi patroni zostali zatrzymani u bram miasta? Czym zwrócili na siebie uwagę strażników? Po prostu z potrzeby serca towarzyszyli chrześcijanom, skazanym za wyznawanie wiary na przymusowe roboty w kamieniołomach Cylicji. I gdy właśnie stamtąd wracali przykuli uwagę pogan. Okazuje się więc, że czasem towarzyszenie komuś w jego niedoli jest największym świadectwem wiary. Większym niż tysiące słów i wartym nagrody w niebie.