17 lat temu Austrię za koalicję OVP-FPO spotkały sankcje. Dzisiaj ta koalicja wraca do władzy.
W poniedziałek zaprzysiężony na kanclerza został 31-letni Sebastian Kurz. Będzie on najmłodszym szefem rządu w Europie. Jego chadecka partia Ludowa Partia Austrii (OVP) weszła w koalicję z radykalną Wolnościową Partią Austrii (FPO). 17 lat temu powstanie takiej samej koalicji sprowadziło na Austrię sankcje dyplomatyczne. Dzisiaj też się o nich wspomina, jednak wydaje się, że nie ma dla nich jakichkolwiek szans.
Jeszcze rok temu europejska lewica i liberałowie cieszyli się z zatrzymania eurosceptyków na drodze do władzy nad Dunajem. Lewicowy Aleksander van der Belen wygrał wybory prezydenckie z reprezentantem FPO Norbertem Hoferem. Sukcesu w walce z eurosceptykami mógł dopełnić młody lider chadeków, Sebastian Kurz. Miał on powtórzyć manewr holenderskiego premiera Marka Rutte, przejąć część haseł antyimigranckich od partii radykalnych i uratować władzę dla starego politycznego establishmentu.
Kurz co prawda wygrał wybory, ale nie dopełnił pokładanych w nim nadziei. Wziął mianowicie eurosceptyków do swojego rządu. I stał się dla wszystkich zagadką. Czy stanie się sojusznikiem Morawieckiego, Orbana i Babisza? Czy może łagodnie wpisze się w europejski nurt, postulując tylko jego korektę? Na pewno Austria pod władzą nowej koalicji będzie przeciwna polityce otwartych drzwi dla imigrantów spoza Europy. Trudno będzie też o poparcie Wiednia dla pomysłów zacieśniania integracji europejskiej.
A na horyzoncie europejskich elit majaczy już kolejny upiór. W maju dojdzie do wyborów we Włoszech. I języczkiem u wagi może okazać się Silvio Berlusconi. Ten sam, który kilka lat temu został obalony z aprobatą Brukseli. Włoski milioner na pewno dobrze pamięta swój upadek i nie jest pewne, czy w koalicję zamiast z lewicą wszedłby z eurosceptycznym Ruchem 5 Gwiazd. Czyli powtórzyłby wariant austriacki.
Odtrąbiony sukces euroentuzjastów po wyborach w Austrii, Holandii, a przede wszystkim we Francji, okazuje się przedwczesny. Eurosceptycy dochodzą do władzy w kolejnych krajach, a w tych, w których już rządzą, trzymają się mocno. Potrafili rozbić nawet zabetonowaną scenę niemieckiej polityki. Europejskie elity muszą więc w końcu przemyśleć projekt integracji. Pierwszą jaskółką tego procesu jest Donald Tusk, który obwieścił, że pomysł relokacji imigrantów był błędem.