Wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność. Łk 7,35
Jezus powiedział do tłumów:
«Z kim mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci przesiadujących na rynku, które głośno przymawiają jedne drugim: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wy nie płakaliście”.
Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność».
Mocne te słowa Jezusa skierowane do Jemu współczesnych. I dziś nie brakuje wiecznie narzekających i ze wszystkiego niezadowolonych. Nie zrobisz czegoś – będą pretensje, że nie zrobiłeś. Zrobisz – też zostaniesz skrytykowany. A jeśli już nie da się inaczej, to będzie przynajmniej narzekanie, że zrobione źle, że można by lepiej. I tak w kółko. Skąd się to bierze? U przywódców Izraela, faryzeuszy i uczonych w Piśmie chyba z zazdrości. No bo Jezus wywoływał wielkie poruszenie. Ciągnęły za Nim tłumy, a w sporach często nie owym przywódcom, ale właśnie Nauczycielowi z Nazaretu ludzie przyznawali rację. Dziś, także w życiu religijnym, bywa podobnie. Narzekają ci, którzy najmniej robią. Albo ci, którzy ciężko pracując, chcieliby osiągnąć sukces, ale im nie wychodzi. I jedni, i drudzy ukrywają w ten sposób własne lenistwo albo nieudolność, albo – po prostu – brak tej iskry Bożej łaski, która z byle czego potrafi zrobić rzeczy naprawdę wielkie. A my? Róbmy swoje. A jeśli należymy do grona narzekających, to się zawstydźmy.