- Woodstokowicze podchodzili do nas i mówili: "Dobrze, że jesteście". Dodawali, że tutaj czują się dobrze, mają z kim pogadać czy nawet mogą spotkać Pana Boga - opowiada Dorota Czarnotta, która wraz z grupą wolontariuszy z Elbląga posługiwała na tegorocznym Przystanku Jezus.
Z naszego miasta do Kostrzyna wybrało się siedem dziewcząt wraz z o. Przemysławem Ilskim CSsR.
- Naszym głównym zadaniem po pierwsze było dobre przeżycie rekolekcji, od których Przystanek Jezus się zaczął - opowiada Katarzyna Grabowska. - W kolejne dni naszym zadaniem była ewangelizacja. Wychodziliśmy na Pole Woodstocku i głosiliśmy w różny sposób. Zazwyczaj to ludzie sami do nas podchodzili, zaczepiali, chcieli zagadać, czasem to my rozpoczynaliśmy rozmowę.
- Co ciekawe, na tych rekolekcjach, podczas których przygotowywaliśmy się do głoszenia, byli obecni również ludzie, do których mieliśmy być posłani - zauważa Anna Kierzynkowska. Było to możliwe dzięki temu, że namiot Przystanku Jezus znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie pola koncertowego. - Nie chowaliśmy się w kościele czy gdzieś z dala ćwiczyliśmy, co będziemy mówić, ale byliśmy z tymi ludźmi, do których szliśmy.
Dorota dodaje, że włączać się można było w różne zadania i formy ewangelizacji. - Ja ten swój debiut na Przystanku Jezus chciałam przeżyć w pełni, zobaczyć, jak to jest, poznać dokładnie wszystkie szczegóły - mówi. Podkreśla, że można wskazać dwa zadania, które miała każda z grup: utrzymanie porządku oraz adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.
Wbrew pozorom największy kłopot był często z wykonaniem tego drugiego zadania. - A to wszystko przez hałas. Byliśmy bardzo blisko Woodstocku i małej sceny. Cały czas głośna muzyka - opowiada. - We mnie była bardzo duża walka, kiedy adorowałam Pana Jezusa, a z woodstockowej sceny rąbanka jakaś. Doceniłam w tym momencie adoracje w ciszy w mojej kaplicy na Robotniczej. Ale myślę, że ten hałas też miał nam coś pokazać, uczył, że pomimo takich burz, hałasów człowiek jest w stanie przetrwać, ale tylko z Chrystusem.