Nowy prezydent Francji Emmanuel Macron nie ma własnych dzieci. Ale jeśli spojrzeć po europejskich stolicach, nie jest to przypadek odosobniony.
Dzieci nie ma Angela Merkel, najpotężniejsza dziś polityk Europy. Dorosłe dzieci z poprzedniego małżeństwa ma jej małżonek (podobna sytuacja jest u Macrona). Za to ani żony, ani dzieci nie ma 50-letni premier Holandii, Mark Rutte. Dzieci nie ma też premier Wielkiej Brytanii, Teresa May. Tak samo jak premier Włoch, Paolo Gentiloni. Żeby dopełnić obrazu, dzieci nie ma też Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej. Najważniejsi politycy w Europie nie mają potomstwa.
Trudno więc porównywać obecne elity europejskie do ojców Europy. Ci przy okazji byli prawdziwymi ojcami. Konrad Adenauer miał ósemkę dzieci. Charles de Gaulle miał ich trójkę. Alcide de Gasperi miał czwórkę dzieci, Paul-Henri Spaak – dwójkę dzieci. Żony ani dzieci nie miał tylko Robert Schuman. Nie da się ukryć, że jeśli porówna się te dwa pokolenia polityków europejskich, obecni wypadają zdecydowanie na niekorzyść, nie tylko pod względem rodzinnym.
Europa spotyka się aktualnie z problemem bezprecedensowego kryzysu demograficznego. Najwyższy współczynnik dzietności ma Francja i wynosi on 2,08 dziecka na kobietę. To i tak mniej niż wartość, która zapewnia zaledwie zastępowalność pokoleń, czyli 2,1 dziecka na kobietę. A masa krajów Unii Europejskiej, poczynając od Hiszpanii, przez Niemcy, Włochy, Grecję, Austrię, Czechy, Węgry, kończąc na Polsce i Rumunii, może się „pochwalić” wskaźnikiem poniżej 1,5 dziecka na kobietę.
A przywódcy największych europejskich państw dają jeszcze gorszy przykład. W sytuacji kiedy Europa potrzebuje odpowiedzialnych decyzji, rządzi nią grupa osób, która nie podjęła ważnej odpowiedzialności osobistej, jaką jest wychowanie potomstwa. Bezdzietność wśród europejskich polityków, mających najwięcej do powiedzenia w sprawie przyszłości kontynentu, nie jest już kwestią incydentalną. A jak o przyszłości Europy mają decydować ludzie, którzy nie muszą przejmować się przyszłością własnych dzieci czy wnuków?