Ks. Norbert Jurek, pracujący w USA, mówi o tym, jak katolicy odbierają nowego prezydenta, nachalną promocję genderyzmu w mediach i co Amerykanów pociąga w Kościele.
Odchodzący Barack Obama pozostawił za sobą wielką prawną zmianę w Stanach Zjednoczonych w postaci liberalizacji prawa do tzw. małżeństw homoseksualnych oraz rewolucję gender. Czy to jest odczuwalne na poziomie życia zwykłych obywateli?
Niedawno studenci z naszego duszpasterstwa akademickiego opowiadali mi, jak jeden z profesorów, który ma stopień naukowy z gender studies (powiedziałbym raczej pseudonaukowy, bo z nauką to nie ma nic wspólnego), wykładając na uczelni zupełnie inny przedmiot, nakazuje studentom czytać różnego rodzaju artykuły dotyczące genderyzmu i transgenderyzmu, nie dając przy tym szansy czy możliwości prezentowania odmiennych poglądów poglądów na ludzką płeć i seksualność. Byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że ABC News opublikowało listę 58 różnych płci (gender) – do wyboru do koloru, zaaprobowaną zresztą przez portale społecznościowe.
Kilka dni temu jedna z parafianek opowiadała, jak to w jednej ze szkół podstawowych nauczycielka notorycznie zadawała pytania chłopcom, czy na pewno nie czują się jak dziewczynki – i odwrotnie. Przypomniały mi się wywiady z ks. prof. Dariuszem Oko i ataki na jego osobę ze strony grup feministycznych i tzw. mainstreamowych mediów w Polsce. Wielokrotnie zarzucano mu, że przesadza w ocenie zjawiska genderyzmu, że nic takiego na Zachodzie się nie dzieje. Dzieje się i to na wielką skalę – zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych. Do 2016 roku Alabama była jednym z niewielu stanów, które nie zalegalizowały „małżeństw” homoseksualnych, wykorzystując fakt autonomiczności prawa stanowego w tym względzie. Wszystko musiało się zmienić po decyzjach administracji Obamy i decyzji Sądu Najwyższego USA, który nakazał legalizację takich związków w całym kraju.
Głośny był przypadek sędziego Roya S. Moore’a, który stał na czele Sądu Najwyższego Alabamy, a który odmówił ze względów religijnych aplikowania prawa dotyczącego związków homoseksualnych. Został zawieszony. Z tego, co wiem, ciągle są hrabstwa, które odmawiają legalizacji takich związków. Widać więc, że zmiany prawne przeprowadzone przez byłego prezydenta i jego administrację dotykają ludzi bardzo konkretnie. Tu, na Południu, gdzie chrześcijaństwo jest dość silne, większość obywateli wciąż posiada bardzo zdrowe, ortodoksyjne zasady moralne i dlatego ludzie reagują oporem wobec narzucanych im amoralnych i ateistycznych ideologii.
Jak ma się Kościół w Stanach? Co przyciąga Amerykanów innych wyznań do Kościoła? Wymagania? Klarowność nauczania? Troska o rodzinę?
Według różnych danych, w USA jest około 70–72 milionów katolików. Liczba ta rośnie, ale głównie za sprawą imigrantów, w dużej części ludności latynoskiej. Na pewno wciąż jeszcze widać negatywne skutki skandali seksualnych z 2000 roku, które wstrząsnęły tutejszym Kościołem, ale z drugiej strony kryzys ten doprowadził do bardziej zdecydowanych kroków, pozwalających lepiej przeciwdziałać jakimkolwiek patologiom w obrębie wspólnoty Kościoła. Archidiecezja, w której posługuję, znajduje się w samym centrum tzw. Bible belt (pasa biblijnego) – części USA, w której większość ludności to protestanci, zwłaszcza baptyści i metodyści. Katolicy są mniejszością, stanowimy tu około 6 proc. ludności, a sama archidiecezja ma ciągle charakter misyjny – znaczna liczba księży pochodzi z innych krajów.
Fakt, że jesteśmy w mniejszości tak naprawdę pomaga – katolicy szukają tego, co ich łączy między sobą, a wyróżnia na tle innych wyznań i co stanowi tym samych o ich tożsamości. Wielokrotnie są przez swoich braci chrześcijan mobilizowani do studiowania Biblii i dyskutowania o wierze, szukania odpowiedzi na trudne pytania i pogłębiania tajemnicy Chrystusa obecnego w Eucharystii. Muszę przyznać, że zaangażowanie świeckich w życie Kościoła jest tu znacznie większe niż w polskich parafiach, które poznałem, czy w których posługiwałem. Ludzie chcą tworzyć i prowadzić grupy przyparafialne, szukają wspólnot i okazji do formacji, proszą regularnie o kierownictwo duchowe. W tym roku przygotowujemy w naszej parafii więcej niż 50 dorosłych osób do chrztu czy włączenia do Kościoła. Myślę, że w Kościele katolickim najbardziej fascynuje ich Eucharystia – realna i prawdziwa obecność Chrystusa w Jego Ciele i Krwi, do której zostali w jakiś sposób przyciągnięci. Niektórzy mówią w, że jako chrześcijanie wiedzieli, że są blisko Boga, doświadczali Go na różne sposoby, ale gdy stanęli przed Jego Obecnością w Eucharystii, zrozumieli, że tu jest odpowiedź na najgłębsze pragnienie ich serca. Jedna z parafianek, przed włączeniem do Kościoła zaangażowana w charyzmatyczne ruchy protestanckie, opowiadała, że gdy uczestniczyła po raz pierwszy w Eucharystii, doświadczyła, że Duch Święty działa tu jak nigdzie indziej i poczuła niesamowitą miłość do Najświętszej Marii Panny, co nigdy nie miało miejsca i było dla niej niewytłumaczalnym przeżyciem. Jeden z nowo włączonych do Kościoła powiedział mi, że dopiero w Eucharystii odnajduje pokój, jakiego szukał przez lata.
Bez wątpienia ogromny wpływ na decyzję o zastaniu katolikiem ma także nauczanie Kościoła – niezmienne i klarowne, ale także tak bogata spuścizna duchowa w postaci życia wielu świętych, mistyków, Ojców Kościoła – ich pism i nauczania, które dla wielu jest fascynujące. Żyjąc w silnie konsumpcjonistycznym społeczeństwie, nastawionym przede wszystkim na zysk i konkurencję, mnóstwo ludzi odczuwa tęsknotę za głęboką, autentyczną duchowością. I znajdują ją w Kościele Chrystusa. Kilku konwertytów mówiło mi, że powodem, dla którego zauważyli Kościół katolicki była pomoc charytatywna, wspieranie lokalnych inicjatyw społecznych i regularne odwiedzanie chorych w szpitalu przez księży i nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej. To pokazuje, jak wielką okazją do ewangelizowania, często bez słów, jest obecność i aktywność katolików w życiu społecznym. Zabawne jest, że słyszę też np. takie historie – mężczyzna zanim został katolikiem poszedł do pastora swojej wspólnoty protestanckiej mówiąc, że pragnie modlić się więcej, że czuje potrzebę bycia bliżej Boga i dotychczasowe praktyki mu nie wystarczają. Pastor powiedział, że pokaże mu książkę, która według niego jest najlepsza do codziennej modlitwy, która daje więcej mu więcej pokoju i radości niż wszystkie modlitwy i która jest przepełniona Słowem Bożym. I wręczył mu wydaną przez Episkopat Liturgię Godzin. To był początek konwersji tego mężczyzny. Na pewno wielkim wyzwaniem dla nas katolików jest przełamywanie wielu uprzedzeń, stereotypów i zwyczajnej ignorancji wśród niektórych wspólnot protestanckich dotyczących doktryny katolickiej. I tak jak w Europie szukamy sposobów na skuteczne ewangelizowanie młodych, zwłaszcza nastolatków – nie tylko przygotowując ich do sakramentu bierzmowania, ale starając się trwale zaangażować ich w życie Kościoła.