Szlachetna Paczka po raz szósty gościła także w Andrychowie. W sobotę i niedzielę 10 i 11 grudnia szesnaścioro wolontariuszy i ich przyjaciele uwijali się przy setkach pudeł i pakunków!
- To już szósty weekend cudów w Andrychowie - śmieje się Justyna Nizo liderka andrychowskiego sztabu. - Bo Szlachetną Paczkę organizujemy tu właśnie po raz szósty. To dla nas dzień wielkiej radości, bo możemy łączyć ludzi ze sobą - darczyńców i tych, którzy pomocy potrzebują. Darczyńca pomaga konkretnej rodzinie i dla niej przygotowuje paczkę. Mądra pomoc - to sedno akcji. Bo to nie tylko wsparcie materialne - choć jest ona bardzo ważna. Ta pomoc ma być impulsem, ma dać rodzinie sygnał, że jest dla kogoś ważna, że może się zmienić, że ma zasoby, które jej na to pozwolą.
Dzięki wielkiej rzeczy darczyńców z Andrychowa i okolic, uda się pomóc 32 rodzinom, zakwalifikowanym do tegorocznej edycji spośród 50 odwiedzonych przez wolontariuszy.
W sobotę i niedzielę 10 i 11 grudnia darczyńcy przyjeżdżają do magazynu, który mieści się w Banku Spółdzielczym, zostawiają swoje paczki, a następnie wolontariusze rozwożą je do rodzin.
Wśród wolontariuszy Paczki po raz pierwszy jest Monika Kusza. - Bardzo się ucieszyłam, kiedy Justyna zaprosiła mnie do grupy wolontariuszy - mówi. - Byłam już dziś u „mojej rodziny”, zakwalifikowanej do projektu. Miałam dla niej ciężki prezent - dwie tony opału. Na szczęście udało się znaleźć darczyńcę. Dziś, kiedy widziałam ich radość, wzruszenie, dostałam taką dawkę energii, że mogę tu pracować cały dzień i noc - i na pewno nie jest to moja ostatnia Paczka!
Wolontariusze Paczki z darczyńcami - oazowiczami z Inwałdu
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Kiedy dzieci zobaczyły, że przyjechaliśmy z paczkami, wyskoczyły z mieszkania, żeby nam pomóc je wnosić. Ogromna radość, kiedy zobaczyły zabawki - nikomu nie udało się ich oderwać od toru wyścigowego i lalek - opowiadają Damian Graca i Ola Mydlarz, którzy odnaleźli cztery rodziny zakwalifikowane do pomocy w tym roku. - Ich rodzice bardzo nam dziękowali - ze łzami. Ale my jesteśmy tylko pośrednikami. Prawdziwymi bohaterami są darczyńcy!
Do wolontariuszy dołączyli także andrychowscy strażnicy miejscy. Wśród nich Łukasz Malczyk. - Służymy tu typowo logistyczną pomocą. Ale byliśmy też u jednej z rodzin przy okazji wnoszenia paczek. Co zobaczyliśmy? Bardzo ludzkie reakcje: załzawione oczy, wzruszenie, ale przede wszystkim radość dzieci - niekoniecznie na widok klocków lego. Zwykłe, ale ich ulubione płatki śniadaniowe potrafiły wywołać tak głębokie reakcje...
Krzysiek Łysoń z Inwałdu i Asia Gawryluk z Sułkowic, także już odwiedzili „swoją rodzinę”. - Przywieźliśmy jej chyba największą paczkę, jaką do tej pory mieliśmy dziś w Andrychowie, liczącą aż 38 okazałych pudeł - opowiadają. - Nie mogliśmy się rozstać. Byliśmy u nich ponad trzy godziny! Aż ze sztabu musieli po nas dzwonić! Ale było tak wzruszająco, że nie sposób było wyjść. Dzieci się ucieszyły z samej naszej obecności. Nie chciały się od nas odkleić! Mama długo milczała, uśmiechając się przez łzy. A okazało się, że najbardziej ucieszyła ją… choinka. Bo po raz pierwszy będą ją mieli w domu na Święta Bożego Narodzenia.
Krzysiek dodaje jeszcze, że „Paczka rozwija”. - Wśród darów dla tej rodziny była pralka. Po raz pierwszy w życiu montowałem pralkę - i się udało!
Mateusz Trzepaczka jest w andrychowskiej Paczce od pierwszej edycji. Monika Stanek - po raz trzeci. Razem odwiedzili samotnego 50-letniego mężczyznę.