60 lat temu do Katowic powrócili biskupi śląscy, wysiedleni stąd cztery lata wcześniej.
Po przyjeździe biskupów do Katowic wszyscy udali się do Kurii, aby w kaplicy podziękować Bogu za szczęśliwy powrót. Podczas spotkania z księdzem Piskorzem księża biskupi zadawali mu pytania. Biskup Adamski, widząc jednak, że rozmowa do niczego nie prowadzi, zapytał na koniec: „Jak ksiądz opiekował się moim Pikusiem?”, Był to pies bp. Adamskiego. Na co, zaskoczony ks. Piskorz, odparł: „Dobrze”. Tak zakończyła się rozmowa z człowiekiem, który liczył na to, że doczeka czasu, kiedy bp Adamski umrze, a on zostanie biskupem w diecezji.
Główne uroczystości powitania biskupów w diecezji odbyły się 11.11.1956 roku. Uroczystą Mszę Świętą pontyfikalną w prokatedrze Piotra i Pawła w Katowicach celebrował biskup koadiutor Herbert Bednorz, natomiast Kościele w Chrystusa Króla w Katowicach biskup sufragan Juliusz Bieniek.
W miejscach, gdzie przebywali wygnani biskupi, możemy dziś znaleźć zapiski w kronikach, ale również spotkać jeszcze osoby, które w tych trudnych czasach znały osobiście wysiedlonych księży biskupów. W sprawozdaniach domu zakonnego w Lipnicy czytamy między innymi: „12 kwietnia 1955 r. ks. Biskup obchodził 80-lecie swoich urodzin, na które zjechało dużo gości”. A następnie 8 maja „uczciłyśmy imieniny ks. Biskupa słuchowiskiem opracowanym na podstawie dramatu Wyspiańskiego pt. Bolesław Śmiały”. Natomiast w sprawozdaniu za rok 1956/57 ówczesna kierowniczka domu, s. Józefa Ledóchowska, pisze:
„Byłam jeszcze w Krynicy, gdy w dniu 27 września 1956 r. otrzymałam od naszej Matki telegram tej treści: Wujek Staś wraca do siebie, płacz i radość w domu, przyjeżdżać za późno. Biskup Baraniak, przebywający również w tym czasie w Krynicy, oraz wszyscy tam zgromadzeni księża byli zdumieni i uradowani tą niespodziewaną wiadomością. Ja czym prędzej wyjechałam przez Kraków do Katowic, by tam spotkać się z Biskupem i pożegnać Go, po 4 latach Jego pobytu w Lipnicy.
Gdy zajechałam do Katowic - byłam nieco zaskoczona dużą ilością milicji na ulicach miasta. Natomiast przy pałacu biskupim na ul. Francuskiej uderzyła mnie wielka pustka i cisza. Szofer Biskupa wychodzący z bramy poinformował mnie, że Biskupa nie ma, bo Go zabrano w nocy. Nie chciałam wierzyć. Gdzie? Dokąd? Czemu? Wróciłam pośpiesznie do domu. Tam siostry nic nie wiedziały poza tym, że 27 września żegnany przez naszą Matkę i wszystkie siostry Biskup wraz z Kapelanem wyjechał autem do Katowic. Niedługo miałyśmy czekać na wyjaśnienie sprawy. Dnia 29 IX w nocy zajechały cicho przed nasz dom dwa samochody. Z jednego wysiadł ks. Biskup, mówiąc: No, jestem z powrotem. Radość nasza była wielka, bo ks. Biskup żyje i nic złego Mu się nie stało. Panowie z eskorty, która przywiozła księdza Biskupa, chcieli zaraz wracać, ale z powodu defektu w motorach musieli zatrzymać się całą noc. W taki sposób Biskup został u nas jeszcze cały miesiąc. Dopiero wypadki październikowe, wypuszczenie ks. Prymasa, utorowały Mu drogę powrotną do swej biskupiej stolicy”.