60 lat temu do Katowic powrócili biskupi śląscy, wysiedleni stąd cztery lata wcześniej.
Gdy w latach powojennych w szkołach ściągano krzyże ze ścian, młodzież, śpiewając „My chcemy Boga”, zawieszała je z powrotem na ścianie. Konflikt narastał.
We wrześniu 1952 roku, gdy władze komunistyczne wycofały lekcje religii ze 130 szkół na terenie diecezji katowickiej, zabiegi księży biskupów okazały się bezsilne. Postanowili więc odwołać się do opinii publicznej, upatrując w tym jedyną nadzieję. Autorem pomysłu wydania orędzia do diecezjan i samego tekstu był biskup pomocniczy Juliusz Bieniek.
Warto w tym miejscu przytoczyć krótki, fragment tego orędzia: „(...) Rodzice, jesteście pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami prawd religijnych. Wiecie jednak, że wasza nauka powinna być pogłębiona przez nauczanie szkolne”. Orędzie odczytano z ambon wszystkich kościołów w diecezji katowickiej 1 i 2 listopada 1952 r., czyli tuż po wyborach do sejmu. W kościołach wyłożono również księgi, gdzie można było podpisać się pod petycją w sprawie przywrócenia religii w szkołach. Początkowo sądzono, że w związku z wyborami władze państwowe nie podejmą żadnych działań, nie chcąc zaogniać sytuacji. Niestety, okazało się to błędne. W nocy z 1 na 2 listopada rozpoczęły się pierwsze przesłuchania księży.
2 listopada orędzie zostało odczytane tylko w kilku parafiach, wieczorem zaś bp Bieniek z petycjami udał się do Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego. Wobec takiej a nie innej reakcji władz komunistycznych w siedzibie księdza Prymasa podjęto decyzję o zniszczeniu petycji, aby nie narażać osób tam podpisanych. Gdy funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa wkroczyli do kurii biskupiej w Katowicach, zaczęli przesłuchiwać wszystkich jej pracowników. Komunistów interesowało, kto właściwie jest autorem orędzia. Podejrzewali o to bp. Bieńka, choć widniał pod nim podpis bp. Adamskiego.
Gdy na przesłuchanie został wezwany biskup koadiutor Herbert Bednorz, poinformował, że to on jest autorem. I tak oto 6 listopada 1952 r. Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym wydała dekret o wysiedleniu biskupów katowickich na 5 lat, uzasadniając je tym, iż „jesienią 1952 r. na terenie województwa katowickiego uprawiali działalność godzącą w interesy społeczne Państwa Polskiego”.
Biskup Adamski dowiedział się o tej decyzji 7 listopada, podczas pobytu w domu rekolekcyjnym w Kokoszycach. Kiedy oficer odczytywał dokument informujący go, iż został wysiedlony, przerwał czytającemu i powiedział: „Znam to, to już słyszałem”. A następnie wyjaśnił, że podobny dokument został odczytany przez gestapo w lutym 1941 roku, kiedy to okupanci wysiedlali biskupów z Katowic.
Następnie ksiądz biskup wraz z ks. Szymeckim udali się do Katowic. W Bełku zauważyli ks. Filipa Bednorza, proboszcza z Syryni, który był wieziony służbowym samochodem Urzędu Wojewódzkiego. Nikt nie przypuszczał, że ten „ksiądz-patriota” został wybrany przez komunistów na następcę bp. Adamskiego. W tym samym miejscu w styczniu 1954 roku kapłan ten uległ śmiertelnemu wypadkowi, został pochowany w krypcie prokatedry Piotra i Pawła w Katowicach.