Kapitan Aleksander Tarnawski „Upłaz”, ostatni żyjący cichociemny, otrzymał 17 października złotą odznakę honorową za zasługi dla województwa śląskiego.
Ma 95 lat. Jest ostatnim żyjącym z 313 cichociemnych, elity Wojska Polskiego, którzy w czasie wojny zostali zrzuceni na spadochronach nad Polską.
Choć urodził się pod Rzeszowem, już we wczesnym dzieciństwie zamieszkał w Chorzowie. W 1938 r. skończył chorzowskie gimnazjum i zaczął studiować chemię we Lwowie. Gdy wybuchła wojna, przedostał się na Zachód i wstąpił do polskiej armii.
Po przejściu szkolenia trafił do wojskowej elity: został jednym 313 cichociemnych. Wrócił do Polski na spadochronie w kwietniu 1944 roku. Służył w AK w Okręgu Nowogródek.
Jego kompania nie zdążyła na operację wyzwalania Wilna - co być może ocaliło go przed aresztowaniem przez sowietów i wywiezieniem na Wschód. Kiedy Armia Czerwona zajęła Nowogródek, przedostał się z kolegami z oddziału do centralnej Polski.
Po wojnie skończył chemię na Politechnice Śląskiej. Pracował m.in. jako laborant w kopalni Walenty-Wawel w Rudzie Śl., asystent na Politechnice i kierownik w zakładzie pigmentów Instytutu Przemysłu Tworzyw i Farb w Gliwicach. Jeszcze przed dwoma laty, jako 93-latek, wykonał skok spadochronowy w tandemie z żołnierzem GROM-u.
Odznakę odebrał na sesji Sejmiku Województwa Śląskiego. Towarzyszyły mu żona i córka. Usłyszał wiele podziękowań. - To ja jestem wdzięczny Śląskowi. Choć nie jestem rodowitym Ślązakiem, mogłem tutaj żyć, skończyć gimnazjum i studia, i w ogóle dobrze się tutaj czuć - powiedział.