Zwolennikom aborcji warto zaproponować wizytę w hospicjum i rozmowę z kobietami, które umierają, nie mogąc pogodzić się z decyzją, którą podjęły nieraz wiele lat wcześniej.
Wiadomo, że w proces doprowadzający do aborcji zaangażowanych jest wiele osób, nie tylko sama kobieta. Rzadko mówi się o roli ojca dziecka, znajomych, czy najbliższej rodziny. Bywa, że to właśnie te osoby mają ogromny wpływ na podjęcie przez kobietę ostatecznej decyzji (przypominamy nasz materiał na ten temat - historia kobiety, która w ostatniej chwili zrezygnowała z aborcji - TUTAJ). Jest też oczywiście lekarz, który dokonuje przerwania ciąży oraz personel mu asystujący.
Choć decyzja o aborcji jest często podejmowana w dramatycznych okolicznościach, które mogą znacznie zmniejszać winę samej kobiety, to właśnie ona, oprócz dziecka, które ginie, ponosi największe konsekwencje tego wyboru. Niektórzy wciąż uważają, że syndrom postaborcyjny to mit, jednak życie pokazuje, że aborcja to ciężkie brzemię, także po latach.
Przy okazji akcji "Pola nadziei", która odbyła się 1 października w hospicjum w Darłowie, w rozmowie z "Gościem Niedzielnym" swoimi obserwacjami podzielił się ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor placówki.
- Nigdy nie spotkałem tylu osób po dokonaniu aborcji, jak w hospicjum. Często, kiedy przychodzę do takiej osoby, słyszę pytanie przez łzy: "Czy dla mnie jest jeszcze jakaś szansa?". Są to często osoby w podeszłym wieku, które niosą to brzemię przez całe życie. Największy dramat jaki widziałem w oczach kobiety, to świadomość, że usunęła własne dziecko - mówi kapłan.
- Różne są pewnie powody takiej decyzji, ale spotkałem osoby, które z tą świadomością żyły do ostatniej chwili. Kiedy się spowiadają, mówię im: "Pan Bóg jest potężniejszy niż to wszystko. Doświadczyła Pani piekła, ale Pan Bóg jest miłosierny i pragnie przebaczyć Pani ten grzech". Mimo wszystko te osoby doświadczają ogromnego cierpienia i strasznie boją się śmierci - opowiada dyrektor hospicjum.
Warto w tym kontekście przypomnieć wstrząsające wyniki badania "Doświadczenia aborcyjne Polek" przeprowadzonego w roku 2013 przez CBOS. Okazuje się, że w ciągu swojego życia ciążę przerwała, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej niż co czwarta, ale też nie więcej niż co trzecia dorosła Polka. W skali całego społeczeństwa daje to od 4,1 do 5,8 mln kobiet.
Do myślenia daje także pewna obserwacja dokonana przez przeprowadzających badanie naukowców. Okazuje się, że jest duża różnica w liczbie kobiet, które zdecydowały się na aborcję, w zależności od wieku. Granicę wyznaczają tutaj 35-latki, czyli kobiety, które weszły w wiek rozrodczy na krótko przed zaostrzeniem prawa aborcyjnego w Polsce. Obowiązująca do dzisiaj ustawa z roku 1993, która pozwala na aborcję w trzech przypadkach, była postępem w stosunku do regulacji z roku 1956, która dopuszczała praktycznie aborcję na życzenie.
Kobiety poniżej 35 roku życia, a zatem te, które zaszły w ciążę już w czasie obowiązywania ustawy z roku 1993, decydowały się na aborcję prawie trzykrotnie rzadziej niż kobiety mające 35 lat i więcej, czyli te, które zostawały matkami w okresie obowiązywania ustawy z roku 1956.
Z pewnością ustawa całkowicie zakazująca aborcji nie sprawi, że przestanie się ją wykonywać. Problem nie zniknie. Ważna jest także szeroko dyskutowana kwestia penalizacji kobiet, bo przecież sytuacje bywają różne. Czy jednak da się ustawowo zagłuszyć głos sumienia?