To nasi sąsiedzi z południa nieśli nam Dobrą Nowinę. Na Śląsku głosili ją znacznie wcześniej, zanim u Mieszka I w Wielkopolsce zawitał orszak Dąbrówki.
W podobnej sytuacji, co Śląsk, była wtedy Małopolska. Jeden z żywotów św. Metodego wspomina o księciu małopolskiego plemienia Wiślan: „Książę pogański, silny bardzo, siedzący w Wiślech, urągał wielce chrześcijanom i krzywdy im wyrządzał. Posławszy zaś do niego [kazał mu] powiedzieć [Metody]: Dobrze będzie dla ciebie synu ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony na ziemi cudzej, i będziesz mnie [wtedy] wspominał. I tak też się stało”.
Niektórzy z tych trzech zdań chcieliby wyciągnąć wniosek o początku chrześcijaństwa w Małopolsce właśnie wtedy, w związku z wyprawami wojennymi Państwa Wielkomorawskiego. Inni historycy zwracają uwagę, że to żaden dowód: w tekście jest przecież mowa tylko o tym, że książę Wiślan przyjął chrzest w niewoli, ale nie ma nawet słowa o chrzcie jego ludu.
Św. Wojciech też nasz?
Państwo Wielkomorawskie zniszczyli na początku X wieku najeźdźcy ze wschodu – Węgrzy. Powstało za to wtedy silne państwo czeskie. Większość historyków uważa, że Śląsk został jedną z jego dzielnic.
Jeśli tak było, biskupem Ślązaków od 982 roku był sam... święty Wojciech. Był on przecież wtedy biskupem czeskiej Pragi.
Długo jednak w stolicy Czech Wojciech nie wytrwał, bo pokłócił się z jej mieszkańcami. Prażanie nie chcieli zerwać ze świetnym interesem: sprzedawaniem innych chrześcijan jako niewolników na rynki arabskie... Zanim jednak święty wyjechał do polskiego księcia Bolesława Chrobrego, zapewne jeździł na wizytacje.
Czy zawędrował aż na tak dalekie peryferie, jakimi były w X wieku tereny Górnego Śląska? Historyk i publicysta Marek Sołtysek zwrócił uwagę na legendy dotyczące pobytu świętego Wojciecha w Radzionkowie, w Bujakowie i w Jemielnicy. Jeśli te legendy są jakimś dalekim echem po rzeczywistych wizytach Wojciecha, to – jak podkreśla Marek Szołtysek – zapewne doszło do nich właśnie wtedy, kiedy jeszcze zasiadał on na biskupiej stolicy w Pradze.
Przed kilku laty wśród historyków pojawiła się hipoteza, że Śląsk nie był jednak wtedy bezpośrednią dzielnicą Czech, a tylko podlegał ich wpływom. Dyskusja naukowa trwa... Jakkolwiek było, wiadomo, że Mieszko I wcielił Śląsk do swojego państwa dopiero w 990 roku – po zwycięstwie w wojnie z Czechami. I że już w roku 1000 powstała diecezja wrocławska, która weszła w skład polskiej metropolii gnieźnieńskiej. To ona wysyłała odtąd księży, którzy głosili Jezusa także prostym Ślązakom, nie tylko elitom. Tutejsi mieszkańcy coraz bardziej wierzyli Jezusowi i stopniowo porzucali pogańskie zwyczaje. To była cierpliwa praca na wiele lat, prowadzona ze śląskiej już stolicy biskupiej.
W sprawie chrztu Śląska trudno wskazać w historii jakiś punkt przełomowy. Nawet jeśli taki był, nikt tego nie zapisał.
Pewne jest tylko, że Dobrą Nowinę o Zbawieniu jako pierwsi nieśli tu sąsiedzi z południa: z Państwa Wielkomorawskiego i z Czech, z którymi Śląsk był bardziej lub mniej związany. I że Jezus głębiej wrósł w serca Ślązaków pod rządami polskich Piastów. Symbolem tego głębszego zakorzenienia się tutaj wiary jest pierwszy święty Ślązak – Jacek Odrowąż, przez wieki uważany za jednego z największych świętych Kościoła powszechnego. To dzięki słowom i cudom, które Bóg działał przez ręce tego Ślązaka, wiara w Jezusa okrzepła w pierwszej połowie XIII wieku na ogromnych obszarach Europy Środkowej.