Na krakowskiej odsłonie wystaw znalazły się trzy prace niepełnosprawnych podopiecznych Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko".
Stało się tak, ponieważ niedawno malowali oni obrazy inspirowane twórczością Vincenta van Gogha, które następnie zaprezentowali na unikatowej wystawie pod hasłem: "Przerobili van Gogha". Gdy dowiedzieli się o tym twórcy wystawy "Van Gogh Alive", zaproponowali fundacji, by na krakowskiej odsłonie ekspozycji, która czynna będzie od 20 sierpnia do 20 listopada, znalazły się trzy prace niepełnosprawnych artystów.
- Moi podopieczni chętnie malują obrazy inspirowane mistrzami i często wybierają obrazy van Gogha. W podobny sposób widzą bowiem świat, są kolorystami, lubią też patrzeć w gwiazdy i dlatego ten artysta jest im bliski. Van Gogh to zresztą również i mój ukochany malarz - komentuje A. Dymna.
- Van Gogh napisał kiedyś ważne słowa: "Wydaje mi się, że jak myślę o swoim życiu, to niczego nie jestem pewien. Ale jak patrzę w gwiazdy, to zaczynam marzyć". Moi podopieczni też niczego nie są pewni, często nie wiedzą i nie rozumieją wielu spraw, ale gdy patrzą w gwiazdy lub gdy ktoś na nich patrzy, zaczynają marzyć, rozkwitać i przelewają to wszystko na płótno. Dlatego jest coś niezwykłego w tym ich malarstwie - dodaje aktorka.
Jak również zauważa, przed laty holenderski malarz mawiał, że "oddał całe życie pracy, aż mu się głowa zepsuła". - Moi podopieczni też mają coś zepsutego w głowach od urodzenia, ale to nie znaczy, że nie są utalentowani, że nie marzą, nie kochają. To wszystko widać w ich obrazach! Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy moich podopiecznych z van Goghiem. Jak sam przekonywał, dużo czasu zmarnował w samotności, a przecież w życiu są potrzebni przyjaciele. Niepełnosprawni ludzie bez innych ludzi umieraliby w samotności, kiwając się przy ścianach. Mając obok przyjaciół, są radośni, a sztuka daje im wolność - zapewnia A. Dymna.
Nie kryje również, że odkąd poznała podopiecznych fundacji, widzi, jak ją uczłowieczają, pokazując, co tak naprawdę jest w życiu ważne. - Nikt się tak pięknie nie cieszy, gdy przychodzę do Doliny Słońca. Są chorzy, ale w sercu są czyści i piękni. A my, teoretycznie zdrowi, jesteśmy coraz bardziej zapętleni. Już co 4. osoba w Polsce ma problemy psychiczne! To daje do myślenia - zauważa, dodając, że gdyby van Gogh dzisiaj żył, i to jeszcze w Polce, to myślę, pewnie prowadziłby najwspanialsze warsztaty w Dolinie Słońca Fundacji "Mimo Wszystko". - I miałby najcudowniejszych uczniów, którzy też wierzyliby w światło, jak on - zapewnia aktorka.
Na multimedialnej wystawie, którą od soboty będzie można oglądać w zabytkowym budynku starego dworca PKP w Krakowie, znalazło się aż niemal 3 tys. dzieł Vincenta van Gogha. Wielkoformatowe obrazy są wyświetlane na ścianach, kolumnach, podłodze i w połączeniu z odpowiednio dobraną muzyką tworzą piękną opowieść o życiu malarza.
- Ta wystawa to nowe podejście do sztuki. Nie chodzi nam o to, by wybierając takie miejsce, zastąpić galerię sztuki, ale o to, by przyciągnąć nową publiczność, przedstawiając sztukę w nowy sposób i opowiadając o wpływie van Gogha na popkulturę. Wystawa ma zachwycić, inspirować i czegoś nauczyć. Mamy nadzieję, że odwiedzą ją wszyscy - młodsi, starsi, całe rodziny - opowiada Rob Kirk z firmy Grande Exhibitions, organizującej pokazy dzieł van Gogha na całym świecie.
Jak dodaje, poprzez wystawę jej twórcy chcą zabrać widza do Holandii i do Francji, w tym także do miejsc, gdzie malarz spędził ostatnie lata życia. - Pokazujemy też odmienne style, uzależnione od stadiów jego choroby umysłowej. Najpierw widzimy więc radosne i tętniące życiem obrazy (np. "Słoneczniki"), a później te mroczne, ciemne, prześladujące. Wykorzystujemy również listy, które van Gogh pisał do Teo, czyli swojego brata, i w ten sposób w pełni przedstawiamy jego sylwetkę. Opowiadamy także o ostatnich 10 latach życia artysty, które były trudne i nieszczęśliwe, ale to właśnie wtedy powstały największe dzieła malarza - tłumaczy R. Kirk.
Z kolei artysta Ryszard Miłek dodaje, że dzięki zastosowaniu nowoczesnej techniki widz ma szansę wniknąć w świat van Gogha, jak również zobaczyć, w jaki malował. - Wyraźnie widać nawet sposób prowadzenia kreski: nerwowy, gorączkowy wręcz, pełen napięcia. W moim odczuciu van Gogh jest tu obecny - mówi.