Uśmiechnięty, ciepły, z ciętym poczuciem humoru, pomysłowy - tak wspominają go koledzy z podstawówki, harcerstwa i liceum.
- Maciek chciał się wybrać na architekturę. Z takim zamiarem przyszedł do liceum, a potem mu się zmieniło na ASP - mówiła Gosia, koleżanka z klasy o profilu matematyczno-fizycznym z VIII LO im. Marii Skłodowskiej-Curie w Katowicach.
Maciek tworzy krzyż
- Pierwszą teczkę, która zrobił na ASP odrzucili mu prawie w całości. Zawziął się, zrobił jeszcze jedną. Cały czas szkicował naszą koleżankę, Izę. Po każdej przerwie miał po 5-7 szkiców Izy. Do klasy religii zrobił ogromny krzyż. Jedynie trochę źle dobrał proporcje, długość ramion mu się nie zgadzała. I w końcu go poucinał, był to trochę połamany, symboliczny krzyż - dodała, a inni koledzy podkreślili, że krzyż ten przez wiele lat wisiał w szkole (być może jest tam także dziś).
- Biegał do księdza Roberta, bo chciał w różnych językach zapisać tabliczkę z winą Jezusa.
- Nasza wychowawczyni dawała mu zdjęcia swoich wnuków, żeby robił jej portrety.
- A rysunki znanych matematyków nadal wiszą w sali matematycznej. Prawie zawsze miał ze sobą szkicownik - wspominali Gosia, Tomek, Krzysztof i Ania.
Po liceum Maciek poszedł na ASP do Krakowa, studiował dwa kierunki, był w ścisłej czołówce podczas ogłaszania list nowych studentów.
Homilię w czasie liturgii wygłosił ks. Roman Sikoń, salezjanin, który pracował w Nepalu, koordynator ekipy TV ŚDM. Przyrównał w niej życie Maćka do obrazu.
Przywołał jego dzieciństwo, harcerstwo, zamiłowanie do sztuki, a także spotkanie z Janem Pawłem II. W Castel Gandolfo jako dziecko otrzymał od papieża błogosławieństwo. Wracając z Włoch, chłopiec namalował reprodukcję dwóch dzieł: "Ukrzyżowania" i "Piety".
- Pewnego dnia w tym obrazie, na łące, na której wcześniej Maciek postawił i krzyż, i pietę, dochodzi do walki, do ataku. Tymi wojskami wrogimi, które zaatakowały Maćka była choroba, nowotwór - mówił ks. R. Sikoń.