Papież zrobił dla nas o wiele więcej niż jakikolwiek przywódca muzułmański - mówią syryjscy uchodźcy-muzułmanie, których Franciszek przywiózł z obozu na greckiej wyspie Lesbos do Rzymu. Wyrażają nadzieję, że przywódcy państw arabskich i całego świata zrobią tyle, co papież.
Trzema rodzinami, liczącymi w sumie 12 osób, zajęła się Wspólnota św. Idziego. Obecnie uczą się one włoskiego w prowadzonej przez nią szkole językowej.
Pochodzą zarówno z obszarów zajętych przez Państwo Islamskie, jak i z przedmieść Damaszku, gdzie codziennie toczą się walki. Jeden z ojców rodzin jest nauczycielem historii, a jedna z matek pracowała w syryjskiej komisji ds. energii atomowej, zaś jej mąż był w ojczyźnie ogrodnikiem.
Odpowiedzialna za przyjmowanie imigrantów we Wspólnocie św. Idziego Daniela Pompei pojechała na Lesbos przed wizytą papieża 16 kwietnia. Jej zadaniem było wybranie rodzin, które Franciszek miał zabrać do Rzymu. Kryteriami w procesie selekcji były m.in. posiadanie stosownych dokumentów, kraj pochodzenia (z Syrią jako priorytetem) i przybycie na teren Unii Europejskiej przed 20 marca br., kiedy zawarto porozumienie między UE i Turcją, zezwalające na deportację uchodźców.