Z generałem franciszkanów, 119. następcą św. Franciszka, w Tygodniu Modlitw o Powołania Kapłańskie i Zakonne rozmowa o powołaniu, duchu franciszkańskim, ewangelizacji i prześladowaniach Kościoła.
Ks. Wojciech Parfianowicz: Jest ojciec 119. następcą św. Franciszka.
O. Marco Tasca: Oj, ja biedny... (śmiech)
Świadomość takiej odpowiedzialności to bardziej ciężar, czy duma?
No cóż, w przeszłości jako prowincjał w Padwie, byłem też następcą św. Antoniego. Ale ja nigdy tak o tym nie myślę. Musiałbym chyba podać się do dymisji. Po prostu robię to, co mam robić, najlepiej jak potrafię. Owszem, jestem 119. następcą św. Franciszka. To tylko pozwala mi czasami modlić się: "Św. Franciszku, ty się tym zajmij".
Posługa generała nie jest łatwa. Teraz jest ojciec na kapitule w Koszalinie, zaraz potem jedzie ojciec do Czech i tak w kółko, ciągle z walizką w ręku.
To prawda. Nie wiem, ile już razy okrążyłem kulę ziemską. Ale takie jest właśnie moje zadanie jako generała. Mam odwiedzać braci i być z nimi. Po co mam siedzieć w kurii w Rzymie? Co mam tam robić?
Też prawda. Niełatwo się ewangelizuje przy biurku. Ale skoro ojciec tyle lata, to pewnie i w samolocie zdarzają się jakieś ewangelizacyjne historie.
W samolocie głównie śpię. To ma niewiele wspólnego z ewangelizacją (śmiech).
Porozmawiajmy chwilę o ojca powołaniu. Pierwsze śluby złożył ojciec w roku 1977, w wieku zaledwie 20 lat. Dlaczego tak młody człowiek, jak to się mówi - przed którym całe życie - decyduje się założyć habit?
Spotkałem na swojej drodze księży i zakonników, którzy byli zadowoleni z tego, że byli księżmi i zakonnikami.
Tak po prostu?
Pamiętam dobrze mojego starego proboszcza, który był osobistością w naszej małej wiosce. On naprawdę nosił w sobie i potrafił przekazać niesamowitą radość życia. Potrafił marzyć, co było bardzo ujmujące. A zatem, złożenie ślubów w wieku zaledwie 20 lat jest możliwe m.in. dlatego, że człowiek spotyka tych, którzy są szczęśliwi żyjąc swoim powołaniem.
Może to, co ojciec mówi, jest jakąś odpowiedzią na pytanie o przyczynę spadku liczby powołań?
Powiem tak, może trochę upraszczając: jeśli nie mamy nic do powiedzenie, nikt za nami nie pójdzie.