O "sakramencie miłosierdzia" mówił 14 kwietnia w bazylice Mariackiej ks. dr Wojciech Węgrzyniak, biblista. Jego konferencja była częścią cyklu "9 x Mercy".
Na wstępie ks. Węgrzyniak wyjaśnił zebranym, czym tak naprawdę jest miłosierdzie. Przedstawił różne sposoby podchodzenia do nędzy, biedy czy grzechu człowieka na przełomie historii zapisanej na kartach Pisma Świętego. Przypomniał znaną ze Starego Testamentu pierwotną zemstę w postaci większej niż krzywda, którą wyrządzono, jej zracjonalizowanie w postaci zasady "oko za oko", a także psalmy złorzeczące - pozostawiające wymierzenie sprawiedliwości Panu Bogu.
- Nowy Testament przynosi formę najdoskonalszą, czyli miłosierdzie. Zło zwyciężajcie dobrem. Miłosierdzie to najlepsza forma walki ze złem - nie ma co walczyć zimnem, jak jest zimno, trzeba wprowadzić ciepło. Jak jest zło, trzeba wprowadzić dobro - dopiero wtedy uleczy się człowieka doskonale - mówił. Dodał, że to właśnie Jezus swoim życiem pokazał najpełniej, że najlepszym sposobem, by zło zostało wykorzenione, jest "zbombardowanie go dobrem".
Ks. Węgrzyniak podkreślał też, że w sakramencie pokuty bieda ludzka nie dotyczy materialności czy doświadczonej krzywdy, ale grzechu - nędzy człowieka niewiernego, który nie kochał tak, jak potrafi. Wyjaśniał, że sakrament spowiedzi jest najlepszą reakcją na taką biedę i pierwszym przejawem miłosierdzia w nim jest fakt, że każdy może z niego skorzystać. - My jesteśmy szpitalem, który wszystkich przyjmuje - może nie wszystkich leczy, ale wszystkich przyjmuje. To jest jedyne miejsce, gdzie nikt nie będzie miał pretensji, że przyszedłem. Miłosierdzie polega na tym, że Bóg nigdy nie odrzuca w sakramencie spowiedzi absolutnie nikogo - powiedział.
Następnie, odnosząc się do poszczególnych warunków dobrej spowiedzi, ks. Węgrzyniak ukazywał, w jaki sposób Bóg objawia w nich swoją miłość miłosierną. Po pierwsze - opisał rachunek sumienia jako sposób rozeznania swojej duszy. - Jeśli idę do szpitala, muszę mieć diagnozę. Diagnoza jest po to, bym nie był zaskoczony chorobą, by choroba się nie powtarzała. Diagnoza jest po to, żeby znaleźć przyczyny mojego schorzenia. Diagnoza ma być jak najbardziej doskonała i to jest właśnie miłosierdzie - ocenił.
- Nie ma lepszego sposobu na walkę z grzechem niż żal, że się kiedyś coś złego zrobiło - kontynuował. Nauczał, że jeśli człowiek nie czuje żalu za grzech, to jest to dowód jego niedojrzałości, bo każdy grzech rodzi krzywdę, dla siebie samego czy innych, i jej niedostrzeganie uniemożliwia poprawę. - Pan Bóg mówi: "Żałuj, bo wtedy łatwiej będzie ci siebie uzdrowić" - mówił.
Przechodząc do postanowienia poprawy, kapłan zaznaczył, że miłosierdziem tego warunku dobrej spowiedzi jest fakt, że człowiek nie musi myśleć o przeszłości. - Musisz myśleć o przyszłości. Pan Bóg zabiera wszystko, co było w spowiedzi, jeśli tylko ty jesteś otwarty na przyszłość - wyjaśniał.
Przedstawiając kolejny warunek - szczerą spowiedź - ks. Węgrzyniak podkreślił, że istotne jest to, iż do spowiedzi człowiek może przychodzić wiele razy. Zwrócił uwagę, jak wielką łaską jest to, że w Krakowie z sakramentu pokuty można skorzystać w zasadzie non stop. Podkreślił natomiast, że jest wyznaczony limit dolny. - Co najmniej raz na rok. Na tym polega miłosierdzie, żebyś się nie zapuścił, bo myślisz, że nie masz grzechów ciężkich. Mógłbyś się wprowadzić w takie myślenie, że jesteś cały czas w porządku. A jak pójdziesz raz na rok, to będzie kontrola. Auto kontrolujemy, dlaczego duszy nie skontrolować? - pytał.
Stwierdził, że miłosierdzie Boga podczas spowiedzi objawia się również niezwykle w osobie kapłana - w tym, że człowiek nie spowiada się sam, że ma kogoś, kto nim pokieruje, a także może być pewny tajemnicy spowiedzi, bo kapłan jest zastępcą Boga, a Bóg niczego nikomu nie wygada. Również brak rozgrzeszenia jest aspektem miłości miłosiernej - może wskazać, co jeszcze wymaga poprawy przed uzyskaniem odpuszczenia grzechów.
Duchowny powiedział, że kwintesencją miłosierdzia Boga objawianego w sakramencie pokuty i pojednania jest zadośćuczynienie. - To jest genialność spowiedzi - skoro ja okradłem, spowiadam się, to teraz ja oddaję. Ale nie tylko oddaję stówkę, oddaję dwie, żebym wiedział na przyszłość, że się nie opłaca kraść. Wynagradzam dobrocią. To ma pokazywać, że dzięki spowiedzi ja jestem bardziej dobry niż byłem przed nią zły. Zadośćuczynienie ma wynagrodzić krzywdę, a jednocześnie zmusić nasz mózg do myślenia, że się nie opłaca grzeszyć - tłumaczył ks. Węgrzyniak.