„Dojście do pytania, jaki tworzymy Kościół i ile w nim jest rzeczywiście miłosierdzia, zaczyna się od odkrycia kim jest Jezus, kim się Bóg objawia w Chrystusie. Jako Ten, który ma na imię miłosierdzie, który mnie dotyka, który przekracza prawo” – powiedział w Krakowie-Łagiewnikach biskup Grzegorz Ryś.
Dojście do pytania, jaki tworzymy Kościół i ile w nim jest rzeczywiście miłosierdzia, zaczyna się od odkrycia kim jest Jezus, kim się Bóg objawia w Chrystusie. Jako Ten, który ma na imię miłosierdzie, który mnie dotyka, który przekracza prawo” – powiedział w Krakowie-Łagiewnikach biskup Grzegorz Ryś.
Biskup wygłosił konferencję związaną z tematyką miłosierdzia podczas sobotniej diecezjalnej jubileuszowej pielgrzymki kapłanów do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Odwołał się do opisu uzdrowienia trędowatego przez Jezusa, który czyni ten cud, gdyż jest poruszony do samego serca. Przypomniał przy tym słowa papieża Franciszka, który stwierdził, że Chrystus nie potrafi się nie zaangażować widząc cierpiącego człowieka. „Bóg to, co widzi natychmiast przenosi w swoje najgłębsze wnętrze. Tu chodzi o postawę, która rodzi się głęboko z serca. Nie chodzi o wzruszenie i emocje, które zaraz ulecą” – tłumaczył. Podkreślił, że trzeba zobaczyć, że takie działanie Jezusa względem człowieka jest powtarzalne.
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że po czułym dotknięciu człowieka w jego trądzie przez Chrystusa, następuje kontrastowe odesłanie go. „To zdecydowanie jest po to, by nie celebrować tego momentu. Pan Jezus w tym spotkaniu nie chce ani celebrować siebie, ani tego co się stało. Tylko go odsyła na świadectwo” – powiedział.
Wskazał, że jednak ten uzdrowiony odchodzi i zaczyna „gadać” – czego nie można nazwać świadczeniem. „Świadectwo nie jest kazaniem, świadectwo jest ukazaniem. Świadectwo jest pokazaniem na poziomie swojego czynu, swojej postawy. Nie jest gadaniną. Jezus nie odesłał tego uzdrowionego, żeby opowiadał, tylko by zaświadczył. A on gadał i tym samym utrącił Chrystusowi możliwość spotkania z ludźmi” – stwierdził.
„To jest mocna Ewangelia, bo pokazuje, że przyjmujesz miłość od Chrystusa, ale ona w Tobie trwa wtedy, kiedy ją zaczynasz okazywać innym. To znaczy kiedy od obdarowania dochodzimy do świadectwa” – uwrażliwiał duchowny. Przypomniał, że papież Franciszek odniósł ten ewangeliczny fragment do Kościoła.
Biskup sprecyzował, że jest to symboliczna wizja Kościoła, który albo poddaje się Bogu i wychodzi w postawie miłosierdzia do tych, którzy są poza nim, albo kieruje się swoją logiką, chroniącą jego samego. „Nawet w sytuacji, kiedy ja już się mogę nawet pogodzić z tym, że między mną a Jezusem jest dystans nie do pokonania, to On się z tym nie pogodzi. I tę granicę przekroczy. I dokąd tego nie doświadczę, nie będę mógł tworzyć takiego miłosiernego Kościoła” – powiedział.