Pracujący w Republice Środkowoafrykańskiej br. Robert Wieczorek OFMCap, przesłał nam refleksje o niedawnej wizycie Franciszka w Sercu Afryki. Zachęcamy do tej ciekawej analizy dokonanej przez misjonarza, autora książek i reportaży z RCA.
Po powrocie z podróży apostolskiej do trzech krajów Afryki papież Franciszek podzielił się z pielgrzymami lzebranymi na placu św. Piotra kilkoma wrażeniami. „Afryka jest piękna!” – padły pierwsze słowa. „Banał”, ktoś powie, „przecież wszyscy to wiedzą z filmów przyrodniczych…” Ale w uszach Afrykańczyków takie stwierdzenie brzmi zgoła inaczej. To jak zwrot „proszę pani” skierowany do osoby, której na co dzień nie okazuje się szacunku. Słowa: „Pani jest piękna” spływają jak balsam na duszę pogardzanej dotąd kobiety.
Papież w obliczu trzech problematycznych krajów, do których zdecydował się pojechać, dostrzegł przede wszystkim piękno. Większość państw Afryki jest zmęczonych nierozwiązywalnymi problemami i zniszczonych przez skorumpowanych przywódców. Dostrzec ich piękno i wartość wbrew temu, co narzuca się oczom, to nie banał. To promień nadziei na lepsze jutro. Charakterystyczne zresztą, co jeszcze rzuciło się w oczy Ojcu Świętemu: ze wszystkich bogactw duchowych i materialnych Afryki na pierwszym miejscu wymienił masę młodzieży, wszędobylskie mrowie dzieci. Afryka jest młoda! Afryka ma przyszłość! Afryka ma dla kogo żyć!
Chociaż chronologicznie Republika Środkowoafrykańska była ostatnim etapem jego pielgrzymki, to jednak post factum papież wyznał, że pozostaje ona tym krajem Czarnego Kontynentu, do którego pragnął dotrzeć przede wszystkim. To dramat wojny domowej i tragiczna sytuacja ludzi z Serca Afryki pchnęły go do tak ryzykownej eskapady. Amolenge ti Be-Afryka – Dzieci Serca Afryki tego wyróżnienia nigdy mu nie zapomną! Papież powiedział, że przyjechał do „Kraju Zo kwe zo”. Odwołał się w tym przywitaniu do hasła będącego fundamentem RŚA, które ukuł Barthelemy Boganda, pierwszy pochodzący z RŚA ksiądz katolicki i pierwszy przywódca niepodległego państwa. „Zo kwe zo” znaczy: każdy człowiek jest człowiekiem.
Dla zrozumienia sensu swego pielgrzymowania po Afryce papież zaproponował potrójny klucz ewangeliczny. Dla każdego z trzech afrykańskich krajów miał przygotowany cytat zawierający przeznaczoną dla niego Dobrą Nowinę.
W Kenii wołał: „Bądźcie mocni w wierze! Nie bójcie się!”, choć na Uniwersytecie Garissa jeszcze nie wsiąkła w ziemię krew 148 chrześcijańskich studentów zamordowanych przez terrorystów z Asz-Szabab (nawiasem mówiąc, po arabsku to słowo znaczy „młodzież” – tu mamy drugie, szpetne oblicze zmagań o wpływ na młode pokolenie). W Nairobi, stolicy kraju, gdzie znajduje się bogata siedziba ONZ, Franciszek mówił o skandalu współistnienia tuż obok siebie niezmiernego bogactwa i niewyrażalnej biedy. „To hańba dla ludzkości!” – nie owijał w bawełnę.
W Ugandzie, XIX-wiecznej kolebce czarnego chrześcijaństwa, uświęconej krwią młodych męczenników Karola Lwangi, Macieja Mulumby Kalemby, Kizito i ich towarzyszy, papież przypomniał ostatnie ziemskie przesłanie Jezusa: „Będziecie moimi świadkami aż po krańce ziemi!”. W Domu Męczenników z Nalukolongo podkreślił ogromny wysiłek ewangelizacyjny katechistów, bez których Kościół w Afryce by nie istniał. Pobłogosławił też rodziny chrześcijańskie, prosząc, by nadal dawały świadectwo codziennego życia wiarą. Kościół w Ugandzie dał dowód, że opanowanie epidemii AIDS może przyjść przez uzdrowienie rodziny.