Sąd uznał byłego pracownika Uniwersytetu Rolniczego za winnego przygotowywania zamachu na Sejm RP oraz nielegalnego posiadania broni i handlu nią.
Jak podkreślił podczas poniedziałkowego posiedzenia sąd, jest to pierwszy w Polsce wyrok w sprawie oskarżonego o zamach na konstytucyjne organy państwa. Sędzia Aleksandra Almert porównała plan Brunona Kwietnia do zamachów na World Trade Center i strzelaniny na norweskiej wyspie Utoya, podczas której Anders Breivik zabił prawie 70 osób, a ranił przeszło 100. Jak tłumaczyła, zdarzenia te łączy fakt, że zanim do nich doszło, były uważane za nieprawdopodobne.
Brunon Kwiecień - jak ustalili prowadzący śledztwo - m.in. organizował grupę, która miała przeprowadzić zamach, zdobywał materiały wybuchowe i środki do ich produkcji oraz opracowywał plan budynku Sejmu.
Podczas jednej z ostatnich rozpraw prokurator przekonywał, że jego zamiary były realne. - Dysponował on niezbędną wiedzą, możliwościami i urządzeniami, dokonał niezbędnych ustaleń i przygotowań - mówił prokurator.
Brunon Kwiecień w trakcie śledztwa przyznał się do opracowywania planów i przygotowywania zamachu, ale nie do handlu bronią i podżegania studentów. Wraz z obrońcami przekonywał on jednak, że jego działania były efektem prowokacji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Gdyby wykluczyć działania dotknięte tym grzechem pierwotnym prowokacji, to niewiele zostaje. Tak naprawdę: dyskusja na temat zamachu - mówił Maciej Burda, jeden z obrońców Brunona Kwietnia. - Moim zdaniem, jest zasadnicza różnica między dyskusją o zamachu a jego przygotowaniem - dodał adwokat.
Sąd wygłaszając ustne motywy wyroku, zaznaczył jednak, że w 109 tomach akt jawnych i 34 tomów akt niejawnych nie ma żadnego dowodu na tezę, by Brunon Kwiecień był nakłaniany do przeprowadzenia zamachu. Ponadto z ustaleń sądu wynika, że skazany był zdrowy psychicznie.
Składając wyjaśnienia dotyczące posiadania i handlu bronią, Brunon Kwiecień przekonywał, że była ona legalna, ponieważ były to wyłącznie egzemplarze kolekcjonerskie, niesprawne. Twierdził, że dwa z nich sprzedał, a resztę zostawił u kolegi i nie wie, co się z nimi później stało.
O posiadanie broni i handel nią w tym samym procesie oskarżony był Maciej O. (w przeciwieństwie do B. Kwietnia nie wyraził on zgody na podawanie jego nazwiska i publikację wizerunku). Został on skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata, przepadek korzyści majątkowej z przestępstwa i grzywnę.