Pomnik alpinistów, którzy w górach zostali na zawsze, został odsłonięty w Katowicach.
To alpiniści Klubu Wysokogórskiego w Katowicach. Ich pomnik, który stanął w parku Kościuszki, obok kościółka św. Michała, wygląda jak płaskie głazy ustawione jeden na drugim. Każdy jest poświęcony innemu wspinaczowi.
Kiedy ten pomnik był projektowany, miał składać się z sześciu głazów. Dziś jest ich już osiem. A to dlatego, że dwa lata temu na Broad Peak zginął Tomasz Kowalski, a na Gashebrun I – Artur Hajzer.
– Ci, których tu dzisiaj uczcimy, nie mają swoich grobów, gdzie ich bliscy i przyjaciele mogliby przystanąć, pomodlić się, powspominać i zapalić znicz. Dlatego powstał ten pomnik – mówił w czasie odsłonięcia pomnika Ignacy "Walek" Nendza, jeden z inicjatorów powstania pomnika.
Na obelisku zostali upamiętnieni Henryk Furmianik, znany wśród przyjaciół jako Heniolong (zginął w Górach św. Eliasza na Alasce w 1974 r.), czy Jan Nowak "Łysy", w 1988 r. trafiony w głowę kamieniem na Bhagirati w Himalajach, na swojej ostatniej – jak obiecał żonie – wyprawie. Są tu kamienie Andrzeja Hartmana, fizyka z UŚ, który w 1983 r. został na Ganesh II w Himalajach, i Rafała Chołdy, który w 1985 r. spadł w przepaść z południowej ściany Lhotse. Upamiętnieni zostali pisarz Mirosław "Falco" Dąsal, pogrzebany w 1989 r. przez lawinę pod Mount Everestem i najsłynniejszy polski alpinista, Jerzy Kukuczka, który nie wrócił z wyprawy na Lhotse. Na samej górze leżą jeszcze głazy ku czci wspomnianych na początku Tomasza Kowalskiego i Artura Hajzera.
Obelisk poświęcił Adam Wodarczyk, biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej. On też przewodniczył 41. Mszy św. dla Ludzi Gór, w stojącym obok drewnianym kościółku.
Ignacy "Walek" Nendza, jeden z inspiratorów powstania pomnika, w czasie jego odsłonięcia Przemysław Kucharczak /Foto Gość