Przewodniczącego Izby Reprezentantów USA, Republikanin John Boehner zapowiedział w piątek, że z końcem października ustąpi ze stanowiska. Kontekstem sprawy jest afera wokół handlu organami abortowanych dzieci.
Za najbardziej prawdopodobnego następcę uważany jest lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy, kongresmen z Kalifornii.
Stanowisko przewodniczącego Izby jest jednym z najważniejszych i najbardziej wpływowych w USA. Szef Izby uznawany jest za trzecią osobę w państwie, gdyż jest drugą w kolejności, po wiceprezydencie, osobą do przejęcia w sytuacji kryzysowej urzędu prezydenta.
Decyzja Boehnera o rezygnacji jest zaskoczeniem. Zaledwie dzień wcześniej przewodniczący Izby, katolik, przyjmował w Kongresie papieża Franciszka i stojąc u jego boku pozdrawiał tłumy zgromadzone pod Kapitolem. Boehner ogłosił rezygnację na spotkaniu Republikanów w piątek rano.
"Moim pierwszym zadaniem jako przewodniczącego jest chronić tę instytucji" - powiedział później podczas konferencji prasowej na Kapitolu. "Stało się dla mnie oczywiste, że przeciąganie zawirowań wokół przywództwa wyrządziłoby nieodwracalne szkody tej instytucji" - dodał.
Boehner był przewodniczącym Izby Reprezentantów od blisko pięć lat. Jednak musiał zmierzyć się z ciągłymi naciskami ze strony konserwatystów w swej partii, którzy uważali, że jest zbyt kompromisowy wobec prezydenta Baracka Obamy i zbyt skłonny do polegania na głosach Demokratów w celu przyjęcia przez Kongres najważniejszych ustaw.
W ostatnich dniach ultrakonserwatyści z Tea Party kolejny raz zagrozili wnioskiem o wotum nieufności wobec Boehnera, argumentując, że przewodniczący nie wystarczająco stanowczy w zabiegach o obcięcie funduszy federalnych dla "Planned Parenthood". Ta największa amerykańska organizacja aborcyjna. Nagrania dziennikarzy śledczych ujawniły nielegalny handel organami dzieci nienarodzonych przez kliniki PP, w których te dzieci zostały zabite. PP otrzymuje co rok z budżetu państwa około 500 mln dolarów.
Konserwatyści grożą, że jeśli te środki nie zostaną usunięte z przyszłorocznego budżetu (liczonego w USA już od 1 października), to nie zgodzą się na żaden budżet. A to oznacza widmo nowego "shutdownu", czyli paraliżu federalnych instytucji, jaki miał miejsce przez 11 dni dwa lata temu, jeśli do końca września parlamentarzyści nie porozumieją się w sprawie nowego budżetu.
Ustąpienie Boehnera - to jak komentują amerykańskie media - osłabia groźbę shutdownu. Oczekuje się bowiem, że liderzy Republikanów będą dążyć do przyjęcia tymczasowego rozwiązania, zapewniającego finansowanie instytucji federalnych do końca grudnia. Tea Party, która odrzucała ten scenariusz, nie będzie mogła wywierać presji na Boehnerze, kolejny raz grożąc mu utratą stanowiska.
65-letni Boehner został wybrany do Kongresu w 1991 roku; przewodniczącym Izby został w styczniu 2011 roku. Reprezentuje okręg w stanie Ohio.