Zawód górnika ma przyszłość! Przynajmniej na wystawie o historii Górnego Śląska.
Możesz na tej wystawie przysiąść się do figur popijających przed restauracją herbatę z filiżanek – jeśli nie peszy cię, że jesteś mniej elegancko ubrany. Siedzące tu kobiety mają wykwintne suknie i kapelusze na głowach, mężczyźni – melonik i cylinder. Tu z głośników dobiega język niemiecki. Nieco dalej słychać z głośników więcej ślonskij godki.
Co z kontrowersjami?
Przed powstaniem tej wystawy najwięcej obaw w regionie budziła obawa, że do pokazania okresu powstań śląskich i przyłączenia do Polski po I wojnie światowej może wkraść się polityka. Kiedy bowiem formułowano założenia wystawy, województwem śląskim współrządził Ruch Autonomii Śląska, który w dodatku odpowiadał w samorządzie za kulturę. Pojawiało się więc pytanie, czy w związku z tym Ślązacy propolscy, biorący udział w konflikcie w latach 1919–1921, nie będą na tej wystawie demonizowani.
Wystawa stała "Światło w historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów" Przemysław Kucharczak /Foto Gość Te obawy z czasem ucichły, zwłaszcza gdy w 2013 roku marszałek województwa Mirosław Sekuła z PO odwołał ówczesnego dyrektora muzeum, Leszka Jodlińskiego. Zaraz po tym kroku RAŚ... zerwał koalicję z PO w Sejmiku Województwa Śląskiego.
Od tamtej pory już chyba nikt nie wyrażał obawy, że muzealnicy mogliby ulec ewentualnym politycznym naciskom czy sugestiom na temat pokazywania XX-wiecznej historii Śląska. I słusznie – bo na wystawie ten okres został ukazany bez kontrowersji. Można nawet odnieść wrażenie, że twórcy wystawy opisują ten czas ze szczególną ostrożnością, żeby nie dać żadnej ze stron powodu do pretensji.
W przestrzeni poświęconej II wojnie światowej znalazła się oryginalna gilotyna, którą w katowickim więzieniu przy Mikołowskiej Niemcy wykonywali wyroki śmierci na działaczach polskiego podziemia. Ciekawym pomysłem jest zasłonięcie jej przed wzrokiem dzieci – mogą na nią spojrzeć przez szybkę tylko ludzie dość wysocy.
Może przydałaby się jednak choć krótka informacja, że to nie tylko eksponat, ale jednocześnie relikwia, skropiona krwią Ślązaków, którzy przeciwstawili się Hitlerowi. Nie każdy zwiedzający śledził przecież w prasie dyskusje, czy tę oryginalną gilotynę do muzeum sprowadzić, czy nie. Skoro na sprowadzenie się zdecydowano – zamieszczenie przy niej jakiegoś opisu byłoby działaniem konsekwentnym.
Podróż Klementyny
– Chyba Bytom. Tak, tak, to już Bytom – słychać naraz przy jednej z ekspozycji. Piszczą hamulce pociągu, sapie lokomotywa, płacze niemowlę, a ktoś jeszcze pogania po rosyjsku: „Dalsze, dalsze, prachodim! A ty szto tak stoisz? Grażdańskij paszport!”.