- Wierzę w Jezusa i jestem żydem. Jestem pomostem między chrześcijaństwem a judaizmem - mówił w Kędzierzynie-Koźlu Izaak J. Baruh, żyd mesjanistyczny.
Jego historia jest zadziwiająca. Jako nastolatek przez kilka lat fascynował się okultyzmem. Zaczął próbować narkotyków. - Jednak miałem wyrzuty sumienia. Kiedy kładłem się spać, codziennie słyszałem głos Istoty, która stała za moim oknem - mówi Izaak J. Baruh, Żyd mesjanistyczny z Gliwic. Po pół roku słuchania tego głosu, który zadawał mu pytanie: „Co robisz ze swoim życiem?”, postanowił pójść z rodzicami do zboru, do którego uczęszczali. Tam usłyszał kazanie o Jezusie, który oddał życie na krzyżu za zbawienie grzeszników. Zapłakał, chciał zmienić swoje życie.
- Pojednałem się z Bogiem. W pół roku połknąłem całą Biblię. To było jak nowe życie, jak strumienie płynące w moim wnętrzu. Tak się zaczęła moja przygoda z Bogiem, która zaprowadziła mnie do takiego punktu, do którego nigdy nie wyobrażałem sobie, że mogę dojść. Kiedy zacząłem czytać Biblię, wszystko zaczęło do mnie mówić, że jestem... Żydem. Nie miałem jednak na to żadnych dokumentów ani dowodów - opowiada Izaak J. Baruh.
Zastanawiało go, że rodzina celebruje święto w soboty (choć nie rytuały religijne), że w domu je się żydowskie potrawy. Przez lata badał historię rodzinną, aż w końcu spotkał osobę, która znała historię jego prababci i dziadków, którzy w czasie II wojny światowej ukrywali się we Lwowie. Okazało się, że wtedy zmienili oni całkowicie tożsamość, imiona, nazwiska, ochrzcili dzieci, spalili wszystkie rodzinne dokumenty. - Po to, by przetrwać prześladowanie - mówi Izaak J. Baruh.
- To odkrycie doprowadziło mnie do wniosku, że skoro wierzę w Jezusa i jestem Żydem, to znaczy, że jestem pomostem między chrześcijaństwem a Żydami - podkreśla. Jest Żydem mesjanistycznym. To wspólnota Żydów, którzy uwierzyli w Jezusa jako Mesjasza. Rozwija się ona - mimo protestów i szykan ze strony ortodoksyjnych Żydów, którzy uważają ich za odstępców od wiary - zwłaszcza od 1967 r. , od chwili kiedy Izrael odzyskał władzę nad Jerozolimą.
Izaak J. Baruh odwiedza różne Kościoły i wspólnoty chrześcijańskie: katolickie, ewangelickie, baptystyczne, zielonoświątkowe, metodystyczne. Bywa też w synagodze w Katowicach. Ubolewa, że wielu Żydów w Gliwicach nie wierzy w ogóle w Boga.
W kędzierzyńskim rzymskokatolickim kościele pw. św. Mikołaja gościł w związku z trwającym tam „Ekumenicznym Seminarium Odnowy Wiary” organizowanym przez parafię i tamtejszą wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym. Spotkania w ramach cyklu spotkań prowadzili tam już: ksiądz katolicki, prawosławny i ewangelicko-augsburski.
- Wydaje mi się, że te spotkania były fantastyczne. Duchowo jesteśmy braćmi. Podstawowe orędzie chrześcijańskie jest to samo. Może nam je głosić i żyd wierzący w Jezusa, i prawosławny, i protestant - mówi ks. Łukasz Libowski, wikariusz parafii św. Mikołaja, opiekun tamtejszej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym.
W Kędzierzynie-Koźlu Izaak J. Baruh mówił na temat znaczenia i symboliki żydowskiego święta Szawuot - Święta Tygodni, czyli Pięćdziesiątnicy. W to święto Duch Święty zstąpił na Maryję i apostołów zebranych w Wieczerniku.
- Bożym zamierzeniem od samego początku było, aby była jedna owczarnia i jeden pasterz. Tym pasterzem jest Jeszua Ha Maszijach, Jeszua – Mesjasz. Z powodu naszych grzechów i upadków, z powodu tego, że my, żydzi, nie przyjęliśmy Go jako Mesjasza, stał się On bogactwem dla całej ziemi - mówił do uczestników seminarium Izaak J. Baruh, prosząc o modlitwę za lud Izraela, naród wybrany.