Kultura i wiara ludzi prostych nie jest mniej duchowa. Także przekaz, z którym do nich idziemy nie musi być zredukowany - przestrzega bp Grzegorz Ryś
Przedstawiając religijność, pobożność i duchowość ludową w nauczaniu Magisterium Kościoła bp Grzegorz Ryś pokazywał ewolucję i stopniowe dowartościowywanie tzw. pobożności ludowej. Jak zauważał jest ona bezcennym instrumentem dla nowej ewangelizacji. Przypominał, że pobożność ludowa wyczuwa na prawdę o Jezusie, o bliskości Boga, o Jego współczuciu i miłosierdziu. W pobożności ludowej dość łatwo można zaobserwować owocne, „żyzne” spotkanie z Bogiem, cześć dla Najświętszego Sakramentu, głęboką pobożność Maryjną.
- Niektórym może się wydawać, że jak mamy do czynienia z kimś, kto ma doświadczenie żywego spotkania z Bogiem, cześć dla Najświętszego Sakramentu i głęboką pobożność Maryjną to co z nim jeszcze robić? A to jest punkt wyjścia. Do czego potrzeba doprowadzić tego człowieka? Do umacniania więzi rodzinnej, wspólnotowej i praktyki miłości - przekonywał bp Ryś.
Jak zaznaczał kultura i wiara ludzi prostych nie jest mniej duchowa, a na pewno nie prostacka. Przestrzegał także przed stereotypowymi uproszczeniami.
- W średniowieczu polskim, jedyne co prosty człowiek miał do zrobienia w kościele to zaśpiewać pieśń. Zacząłem przeglądać polskie pieśni i znalazłem taką o Hiobie, która liczyła 16 zwrotek. Cała Księga Hioba w pieśni. Idę o zakład, że gdy spotkacie dzisiaj dowolnego, wykształconego, oświeconego człowieka na ulicy, bo przecież wszyscy są piśmienni, i zapytacie o Księgę Hioba, to będziecie zdumieni tym, co wam odpowie. Prosty, średniowieczny chłop wiedział wszystko - mówił bp Ryś.
Podkreślał, że nie ma innego sposobu na przełamanie stereotypów niż samemu wejść w doświadczenie wiary środowisk wiejskich.
- Mnie się stereotyp przełamał w młodym wieku, dzięki cioci, która, wiem to, jest już w niebie i dostała się tam główną bramą - dzielił się własnym doświadczeniem hierarcha.
- Kiedy moja kuzynka nie była w stanie wytrzymać w domu, który zbudowała z mężem, zabrała dzieci i przyjechała do cioci. Mąż na szczęście przyjechał za nią. Ciocia wzięła ich do izdebki, zdjęła ze ściany krzyż, kazała kuzynce przed nim uklęknąć i patrząc na krzyż mówić, jak jest w domu. Potem ciotka mówi do niego: teraz ty klękaj i mów, czy to nieprawda. Nie był w stanie. Tak zakończył się konflikt małżeński. Nikt tak w mieście nie rozwiązuje problemów. My byśmy powiedzieli. że to doświadczenie kerygmatyczne, a moja ciotka złapałaby się za głowę, bo nigdy nie słyszała takiego słowa - wyjaśniał bp Ryś.
W drugiej części przedpołudniowej sesji o duchowej szansie, jaką jest dla nowej ewangelizacji duchowość Maryjna mówiła dr Monika Waluś.
- Dlaczego warto wykorzystywać duchowość Maryjną podczas ewangelizacji środowisk wiejskich? Bo to jest znane ludziom, do których idziemy, to jest punkt zaczepienia - tłumaczyła pani teolog.
- Po co jest Maryja? Bóg miał inne możliwości: niebiosa spuście nam z góry na przykład. Ale chciał, żeby to Ona była Matką - przekonywała dr Monika Waluś, zachęcając do spojrzenia, jak wiele miejsca poświęca Ewangelia Maryi.
- Co widać patrząc na Maryję? Wielu mówiło: widzimy siebie. Młoda dziewczyna, potem kobieta, mieszkająca na peryferiach imperium rzymskiego. Nazaret jeszcze większa prowincja. Bóg uczy mnie, że chce potrzebować człowieka i ze On chce przyjść przez człowieka. Potrzebny jest Bogu, bo taki ma pomysł, żeby przyjść do ludzi. Niesamowicie widać, że Ona nieskalana i przygotowana jest zaskoczona, rozważa, zastanawia się, co ma to znaczyć, przechowuje w sercu. Ciemna pielgrzymka wiary Maryi - powie Jan Paweł II - mówiła teolog.
Podkreślała, że powołanie nie zamyka nas na sobie, ale kieruje na kogoś.
- Niezrównana, wybrana, nieskalana idzie do Elżbiety i tam otrzymuje potwierdzenie swojego powołania. Tam wybucha najdłuższą modlitwą, jaką mamy zapisaną. Nie wygłasza kazań, prelekcji, chociaż miałaby dużo do powiedzenia. Poznajemy Ją kiedy mówi do Boga, o Bogu, o ludziach - mówiła dr Monika Waluś.
- Jeżeli by mówić o duchowości Maryjnej najpierw należałoby codziennie powtarzać Magnificat. Wejść w Jej słowa - zachęcała. - Nie ma tam ani jednej prośby. Jest radość i uwielbienie. Maryja mówi, jak doświadcza Boga, mówi o tym, co było, co jest i co będzie. Widzi obecność Boga nad wszystkim - dodała dr Waluś.
Macierzyństwo Maryi to powołanie każdego ucznia Jezusa.
- Rodzenie to nie jest najbardziej komfortowa rzecz, jakiej doświadczyłam w życiu, zapewniam was. Ale On chce, żebyśmy Go rodzili dla ludzi - przekonuje teolog. - Maryja, która pokazuje, co znaczy począć, nosić w sobie i rodzić Jezusa dla innych. Czyli on będzie dla innych, nie dla niej. I Ona ma się z tego cieszyć. Kiedy przyglądam się Maryi mam wrażenie, że zaczynam widzieć, jak niewiele wiem. I jak wiele musimy się powoli, tak jak Ona, uczyć.
Przedpołudniową część Kongresu zamknęła trwająca właśnie Eucharystia, której przewodniczy Prymas Polski abp Wojciech Polak.