Posłowie rozpoczęli dyskusję o zapłodnieniu pozaustrojowym. Minister B. Arłukowicz przedstawił projekt rządowy.
- Polska jest ostatnim krajem w Europie, który nie ma żadnych przepisów w zakresie in vitro: chroniących zarodki, rodziców i opisujących tę procedurę – zaczął swoje wystąpienie minister zdrowia. Przekonywał, że projekt przygotowany przez jego resort to kompromis ekspercki, medyczny i etyczno-moralny.
Co do tego ostatniego, trudno się zgodzić. Projekt rządowy zabrania co prawda tworzenia zarodków w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie, ale jest zgoda na tworzenie zarodków nadliczbowych. Zapłodnionych mogłoby być sześć komórek jajowych. Więcej zarodków można byłoby tworzyć, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu jakieś wskazania medyczne, albo gdy kobieta będzie już po dwukrotnej nieudanej procedurze in vitro. Podobnie, zakazuje on preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Ale wyjątkiem mają być sytuacje, gdy pozwala to uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Czyli istnieje selekcja zarodków i wartościowanie. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni. Do takiego dawstwa mają być przekazywane też zarodki, których oboje dawcy zmarli, także zarodki przekazane do banku komórek rozrodczych i zarodków w celu ich przechowywania, jeśli od tego dnia minie 20 lat. Rządowy projekt zakłada, że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.
Minister zdrowia prezentując rządowy projekt szybko przeszedł o polemiki z PiS i nauczaniem Kościoła. Cytował wypowiedzi parlamentarzystów PiS, podkreślając, że nigdzie w Europie nie ma zakazu in vitro, czego chciałaby największa partia opozycyjna.
Poseł Czesław Hoc prezentując projekt PiS nazwał wystąpienie ministra zdrowia zupełnie niemerytorycznym, a miejscami nawet żenującym.
Abp Henry Hoser, przewodniczący Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych przy Konferencji Episkopatu Polski w rozmowie z GN podkreślił, że projekt ministerstwa zdrowia, przedstawiany jako leczenie niepłodności wcale nie polepsza obowiązującej sytuacji. – Nie ma wyraźniej ochrony życia ludzkiego ze strony ustawodawcy. Jest jedynie opisanie tego, co było robione do tej pory – zwraca uwagę ordynariusz warszawsko-praski.
Projekt przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia traktuje embrion jak zlepek komórek lub tkanek. To omijanie problemu. Mówiąc językiem biologicznym, embrion jest początkiem nowego osobnika i odrębny organizmem, a nie tylko częścią organizmu matki – zwraca uwagę abp Hoser.
Nie przekonują go również tłumaczenia, że zarodki nie mają być niszczone, ale zamrażane. - Nawet te zamrożone mają niski procent przeżywalności ze względu na to, że znajdują się w warunkach skrajnie niefizjologicznych. Ten fakt ma bardzo duże znaczenie. Główny zarzut w stosunku do in vitro jest właśnie taki, że mają bardzo duży skutek letalny, czyli śmiercionośny. Jeśli chodzi o argumenty racjonalne, a także te odwołujące się do wiary, to podstawowy problem, jaki się tutaj otwiera, dotyczy piątego przykazania, czyli "nie zabijaj" – argumentuje przewodniczący Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych przy KEP.
SLD zgłosił dwa projekty: nowelizacji ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów oraz ustawy o świadomym rodzicielstwie. Oba mówią o in vitro i w niektórych kwestiach są zbieżne z propozycjami rządu. Zakładają m.in. dostępność in vitro zarówno dla małżeństw, jak i par nieformalnych. Przewidują też dawstwo komórek rozrodczych i zarodków na rzecz anonimowej biorczyni. W przeciwieństwie do projektu rządowego nie wprowadzają jednak wymogu składania przez związki nieformalne oświadczenia o wspólnym pożyciu. Projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, poza in vitro, traktuje także o refundacji środków antykoncepcyjnych oraz przewiduje legalizację aborcji na życzenie kobiety do 12. tygodnia ciąży.
Oba lewicowe projekty przedstawił poseł Dariusz Joński, który wszedł w retorykę ministra Arłukowicza i nazwał apel prezydium KEP ws. prac sejmowych nad projektami ustaw o in vitro “szantażowaniem posłów przez biskupów” i wzywał parlamentarzystów do przestrzegania konstytucji i prawa polskiego, a nie prawa kanonicznego.