Pierwszy w Polsce Dom Ronalda McDonalda, czyli "dom poza domem w czasie choroby dziecka" zostanie otwarty już za pół roku. A dziś rośnie w oczach!
Jego budowa na terenie Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu rozpoczęła się 26 września, gdy w blasku fleszy wmurowane zostały akt erekcyjny i kamień węgielny.
Bardzo łagodna aura pozwoliła, by prace trwały nie tylko jesienią, ale także zimą, dzięki czemu budynek o powierzchni 1253,5 mkw. jest już z grubsza gotowy. Dlatego otwarcie domu planowane jest już na październik. Od przyszłego tygodnia ruszą prace związane z wstawianiem okiem (będzie to nadzorować z dobrego serca Anna Wolska z Aluminium Design), a potem zacznie się wielkie wykańczanie i upiększanie domu, który ma pomagać leczyć - zwłaszcza dzieci chore onkologicznie. To one w szpitalu przebywają najdłużej i staje się on dla nich i ich rodziców (śpiących nierzadko na podłodze) drugim domem.
26 marca dziennikarze i ci, którym bliska jest idea Domów Ronalda McDonalda, zostali zaproszeni do obejrzenia tego, co już udało się zrobić.
Wchodząc przez główne wejście od razu znajdujemy się w kuchni. - Kuchnia i jadalnia będą sercem tego domu. Po lewej stronie będzie więc miejsce, w którym rodziny chorych dzieci będą sobie gotować posiłki. Tam też będą mogli wspólnie zjeść, napić się kawy, porozmawiać, posiedzieć - opowiada Katarzyna Nowakowska, dyrektor wykonawczy Fundacji Ronalda McDonalda. - Bo ideą domu jest bycie razem, dlatego w jadalni będą duże stoły. Razem łatwiej rozmawia się o problemach i przechodzi przez trudną sytuację, jaką jest choroba dziecka - dodaje.
Dla tych rodziców, którzy będą potrzebowali odrobiny intymności, będą też - rzecz jasna - mniejsze stoły.
- Parter jest tak pomyślany, by rodzice spędzający w szpitalu święta, również mogli poczuć, że są one rodzinne, domowe. Dlatego jest tu miejsce na ustawienie choinki, a za oknem stanie duża choinka, którą wszyscy razem będziemy ubierać. W takich chwilach rodzice bardzo potrzebują tego, co sprawi, że nie będą czuć się samotni - zauważają przedstawiciele fundacji.
Idąc w głąb domu docieramy do bawialni, z której do ogrodu pełnego zieleni i kwiatów, prowadzić będzie taras ze zjazdem dostosowanym także do potrzeb osób niepełnosprawnych. - Być może w ogrodzie uda się zasadzić warzywniak, by po marchewkę nie trzeba było iść do sklepu - mówi K. Nowakowska.
W bawialni będzie się mogło bawić się zdrowe rodzeństwo, które przyjedzie w odwiedziny do chorej siostry czy brata. Obok będzie też salon, w którym rodzice usiądą w wygodnych fotelach, by poczytać książkę, a nawet zdalnie pracować doglądając jednocześnie gotowanej dla dziecka zupy. Bo ta ulubiona, przyniesiona przez mamę do szpitala, smakuje przecież najlepiej, a po smacznym posiłku łatwiej łykać lekarstwa…
Kawałek dalej będzie też sala telewizyjna, pokój z zapleczem dla wolontariuszy, część recepcyjna oraz biura fundacji i duży magazyn. W nim będą przechowywane rzeczy przywożone przez rodziców, a także dary dla domu - np. przekazywane przez różne firmy środki czystości.