O potrzebie zaangażowania katolików w życie społeczne i polityczne mówił Tomasz Terlikowski. Podstawą rozważań była jego książka "Walka o Madryt". Organizatorem spotkania, które odbyło się w kaplicy przy kościele pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego we Wrocławiu, był Instytut Ordo Caritatis.
T. Terlikowski zgodził się, że tak jest. Dlaczego? Bo nie gwarantuje wolności sumienia. Lekarz może odmówić zabiegów, z którymi się nie zgadza, ale musi wskazać kogoś, kto za niego ten zabieg wykona. Można nie zabić, ale trzeba wskazać kto to zrobi. - Ktoś powie, że to przesada, ale to tak jakbym chciał zabić swoją teściową. Moje sumienie mi na to nie pozwala, ale tam za rogiem są świetnie wyszkoleni w zabijaniu ludzie. Czy zwracając się do nich byłbym odpowiedzialny za współudział w zabójstwie? Oczywiście, że tak. Tu jest dokładnie tak samo.
Przypomniał, że ograniczanie praw katolików ma swoją kontynuację. Przypomniał, że w Rzeszowie sąd zakazał dwóm oskarżonym pikietowania i wypowiadania się na temat szpitala "Pro Familia", w którym pobożnych pracowników zmuszano do uczestnictwa procederze aborcji. - W przypadku tych dwóch osób ograniczono absolutnie fundamentalne prawa obywatelskie - do wolności wypowiedzi i do protestowania - zauważył. Podkreślił, że to jeszcze nie jest wyrok tylko postanowienie sądu. Na wyrok czekamy.
W swoim wystąpieniu red. Tomasz Terlikowski nawiązał również do konwencji antyprzemocową. - Wszystkie elementy antyprzemocowe w polskim prawie już są. Co więcej, polskie prawo i kultura są takie, że poziom przemocy wobec kobiet jest trzykrotnie mniejszy jak w Szwecji - zaznaczył. Zauważył również, że w konwencji nie ma ani słowa o głównych przyczynach przemocy jakim są uzależnienia od alkoholu i narkotyków. - Czytamy tam za to, że źródłem przemocy są stereotypowe role płciowe. Stereotypowe, czyli tak naprawdę biologiczne, a także dominacja mężczyzn nad kobietami. To język wzięty z Engelsa - przybliżał.
Przypomniał, że według niemieckiego filozofa przemoc klasowa ma swoje źródło w relacjach w małżeństwie, gdzie mężczyzna to burżuazja, a kobieta klasa wyzyskiwana, robotnicza. W omawianej konwencji źródłem wszelkiej przemocy jest również różnica płci i zawsze napastnikiem jest mężczyzna, a ofiarą kobieta.
Terlikowski przywołał naukę św. Jana Pawła II, który mówił, że mimo równości w godności, z samego faktu biologicznego powołania kobiety i mężczyzny są różne. Zaznaczył również, że pomijanie biologicznych różnic i skupianie się na kulturowych jest furtką do wprowadzenia gender. - Słyszałem w mediach, że cała Europa podpisała konwencję, ale ja sprawdziłem. Z 34 państw podpisało 15. Nie podpisały m. in. Berlin i Londyn.
- W dużej mierze partie zachodnie, tzw. konserwatywne, prawicowe nie różnią się co do kierunku w jakim mamy iść. Różnią się w kwestii: w jakim tempie. Chadecy mówią , żeby robić to wolniej, a lewica mówi, że szybciej. Coraz rzadziej spotyka się polityków, którzy mówią, że to w ogóle nie jest ten kierunek, bo takie działanie prowadzi nas ku przepaści - dodał.
Co robić, by przeciwdziałać działaniom antychrześcijańskim w Polsce? - Wiele wskazuje, że za dużo do roboty nam nie zostało. Człowiek świecki został przez Pana Boga powołany również do działalności politycznej, by poprzez środki polityczne przeciwdziałać temu, co się dzieje - tłumaczył.
O skuteczności tych działań decyduje przede wszystkim wychowanie w rodzinach - w wierze i wierności. Następnym elementem jest zaangażowanie na poziomie lokalnym, gdzie wiele złych inicjatyw można zblokować. Kolejną drogą jest przełożenie naszych poglądów na głosowania w wyborach. - Jeśli wybieramy kandydatów, którzy są przeciwko Kościołowi, rodzinie, życiu, to na nas spada odpowiedzialność za ich decyzje - wyjaśniał.
- Wiele wskazuje na to, że ta walka, przynajmniej w Europie, będzie bardzo trudna do wygrania, jeśli nie niemożliwa, ale rycerz, a nie ma chrześcijaństwa bez etosu rycerza, który walczy nie tylko w sprawach wygranych, ale także w takich, które są na pierwszy, drugi, czy piąty rzut oka przegrane. Paradoks polega na tym, że często rycerz w tej wojnie wygrywa ponieważ nie walczy sam - przekonywał.
Nawiązał również do okresu II wojny światowej i procesów norymberskich. - W 1942 i 43 r. argumentacja eugeniczna była uznawana przez wszystkich. Wtedy też lekarz mówili, że skoro jest prawo stanowione, to my musimy je wykonywać, nawet jeśli się z nim nie zgadzamy - opowiadał. Już trzy lata później rozpoczął się pierwszy proces lekarzy. Większość z nich została skazana. Na jakiej podstawie? Stwierdzono istnienie prawa naturalnego. - Gdyby przyjąć logikę współczesnych polityków i mediów, które mówią, że nie ma prawa naturalnego, a prawo stanowione jest prawem najwyższym, to nie można byłoby postawić ani jednego przestępcy w procesach norymberskich, bo oni działali w zgodzie z prawem - wnioskował.
- Może się okazać, że jak zaczniemy walczyć, to tę wojnę wygramy, a jeśli nawet z perspektywy ludzkiej przegramy, to jako chrześcijanie, my nigdy nie jesteśmy przegrani - przekonywał.
Po prelekcji był czas na dyskusję i zadawanie pytań, a na zakończenie spotkania redaktor naczelny Telewizji Republika podpisywał swoją książkę.